poniedziałek, 1 czerwca 2015

Za Kreatora! vol.2

Wychodząc z gabinetu, udali się w stronę głównego wejścia. Szli w milczeniu, tak jakby tempo dyktowało słowa. Przeznaczenie wiodło ich przez gigantyczne rumowisko oraz grad zabawek jakiejś wielkiej istoty. Sprawiać jej musiało wielką przyjemność, mieszanie w ludzkim życiu. Bo robiła to nad wyraz dobrze, co przekłada się na nasze życie. Śmierć oraz okruchy smutku, które dzień w dzień strzepujemy z naszego życia. Dają nam odwagę lub niszczą od środka, jak wyżerający kwas. Oboje próbowali wykrzesać z siebie słowa, które miały stać się ich pożegnaniem. Pomimo tak krótkiego czasu, pomoc bezbronnej osobie. Zbliżyła ich do siebie emocjonalnie. Wyglądali idealnie zgrani, równoważąc swoje ruchy w chodzie. Tak by wszystko wyglądało symetrycznie i estetycznie. Świat nie musi być dla nich dobry, ponieważ wiedzą, że mogą go takim stworzyć. Stanęli przed bramą wejściową gdy męski członek wędrówki zaczął dialog.
-Więc, tutaj kończy się nasza nieformalna współpraca- retorycznie spytał.
-Tak na to wychodzi, od teraz będę miała nad tobą władzę sprawczą.
-To zabawne, będzie przewodzić mną kobieta- mruknął.
-Tak zdecydowanie, mieć posłańca na swoje usługi- szturchnęła go.
-Przynajmniej ktoś inny będzie cię nosił, niech on przejmie ode mnie ten niechlubny obowiązek- zaśmiałem się.
-Zdecydowanie jesteś zbyt kościsty, jednak jakoś się przyzwyczaiłam do twojego chodu. Myślę, że to zostanie w twojej doli robotniczej.
-Niewolnikiem po wieki, to całkiem przyjemna przyszłość- za filozofował.
                Spoglądali na wysoką dzielnice, która wyglądała oszałamiająco w blasku zachodzącego słońca. Budynki pokryte czerwienią, pięknie mieniły się na tle fontann oraz innych pomników. Wszystko w tym magicznym świetle zrzuciło swoje osłony, tak jakby całe miasto odetchnęło ulgą. Bogowie oraz wielcy kupcy, szli w tłumie jak równy z równym. Fenomen tego miasta, dopiero otwierał się na widok. Tutaj wszystko wydawało się takie sielankowe, karczmy żyły swoim życiem. Co większe centra handlowe na styl rynków z rzymskich opisów. Przyciągały do siebie panie oraz dzieci, tak jakby magnes nie pozwalał im na wybranie żadnej innej rozrywki, którą oferuje miasto.
-Przejdźmy się rynkiem, może znajdę coś ciekawego dla siebie.
-Tak jest dowódco.
-Tylko nie próbuj salutować w tym momencie, jak mnie upuścisz zrobisz dwieście okrążeni wokół miasta, z całym osprzętem.
-Szatan, nie człowiek.
-Mów poprawnie, Wilk lub piękna wilczyca- podkreśliła
-Oczywiście przecież zło, zawsze ubiera tą najładniejszą maskę.
-Podejdź tam, chciałabym posmakować tego smażonego jabłka.
                Ruszyli w stronę straganu, gdzie sprzedawano jabłka, nie minęła chwila. Gdy w swoich drobniutkich rączkach, trzymała nabijane na patyk karmelizowane jabłko. Próbowała się droczyć z noszącym ją Gabrielem. Machając czasami mu przed oczyma nowym nabytkami. Ten nie pozostawał jej dłużny, próbował je złapać. W końcu każda próba, kończyła się na tym, że księżniczka północy. Przyduszała go z względu na brak równowagi. Białe włosy szalały na wietrze, który wziął się znikąd. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, tak jakby był to ich jedyny dzień szczęścia. Zmierzch ich wspólnego czasu, który mogą tak beztrosko spędzać. Znów wpadli w swój rytm, gdy zobaczyli na horyzoncie znaną im czuprynę. Zbliżali się do niej bezlitośnie, tak jakby tylko tego im brakowało do pełni. Ulgę ducha jaką poczuli, gdy w końcu mogli wymienić parę zdań. Zostawił w nich pustkę, tak jakby nagle ktoś wysuszył ich z ducha. Tak jakby płomień zniknął, wampir ich zaatakował. W milczeniu, bez uśmiechu, żadnych emocji tylko wzrok jakby ktoś skrzywdził ich doszczętnie od wewnątrz. Katia ruszyła znowu w stronę swojego miejsca wyjściowego. Słońce spadało na inny kontynent, jednak oni nadal stali w miejscu. Przecież nie wiedzieli nic, a nagle dowiedzieli się wszystkiego. To jest jak poznanie faktu istnienia bogów dla zwykłego kowalskiego. Werbalny gwałt dla ich uszu, zniszczyło w nich wszystko, co zostało z błogostanu.
-Czy ty słyszałeś, co ona powiedziała?
-Czy ona, aby nie była robotem- zapytał
-To podła suka, wielka mi bogini, ma czelność niszczyć te chwilę.
-Przecież to był tylko robot
-Przecie wiem to cholera jasna – ugryzła go. Obudź się, gdybyś nie był pochłonięty swoimi ideologiami. Zobaczyłbyś świat, jakim jest. Nie, jakim ci się wydaje.
-Problem jest jeden- wzruszył ramionami. Tylko, po co? Wystarczająco szarżowałem przez życie. Darwin nie zostawił mi dodatkowego życia w teorii ewolucji.
-Posadź mnie tam- rzekła. Wiesz, co nas pakują? Czy wiesz o tym, że to będzie niczym samobójstwo?
-Czy to nie było mi pisane od momentu, w którym cię spotkałem?- Szepnął.
-Nie poddawaj się tak łatwo, nie warto znowu zginać karku.
-To twoje zasady, ja mam tylko jedno przeznaczenie. Jestem potworem większym niż wy bogowie. Cokolwiek wezmę w swoje ręce, to niszczę- kropla uleciała na jego spalony słońcem policzek.
-Victoria to taka kurwa, której nie opanujesz będąc bezpiecznym. Wystarczy że wypłyniesz na te rzekę z wiarą w ryzyko.
-Oczywiście ty jesteś przecież strategiem, to ja będę się paplał w flakach kompanów. Boże ja nawet nigdy nie służyłem jako pachołek. Skończyłem szkołę oficerską nie szeregową.
-Czarne słońce nad nami wisi, lepiej wracajmy do domu.
                Podszedł do niej delikatnym krokiem. Tak jakby pod każdym krokiem niszczył się jego optymizm oraz pewność siebie. Gdy klękał, nie miał uniesionej głowy, spuszczone oczy pełne zła. Gdy skandynawska wilczyca usadowiła się na jego grzbiecie. Wstał oraz delikatnie ruszył przed siebie. W stronę domu, mijali wszystkich. Tak jakby nie mieli już tego samego czaru jak na początku. Wszystko zostawiało za sobą tylko ból. Nie chciał jej tego pokazać, jak okropnie teraz się czuję. Przecież wszystko się sypię w drobny mak, wszystko, co ma ciągle ucieka. Pełen sprzecznych uczuć, które grały w jego głowie. Nie dawały mu spokoju, jego mimika wygrywała prawdziwy koncert. Nigdy nie istniał bardziej emocjonalnie męski zabójca, jednak to wcale nie jest pozytyw w tej brudnej sztuce. Teraz z królewskiej pozycji. Trafia na same dno łańcucha społecznego, nie żeby to było coś nowego. Jednak, gdy masz węza w kieszeni, budujesz większy procent niepowodzenia. To tak jakbyś wracał do kochanej żony, a tu heca. Bo to tak naprawdę najbardziej znana  panna na dzielnicy. Czasem po prostu nie warto wiedzieć pewnych rzeczy. Tak dla zasady i spokojnego życia. W końcu, co cię obchodzi to skoro jesteś szczęśliwy. W końcu każdy dąży do tego by być szczęśliwym, więc, po co się martwić. Skoro możesz kreować. Bawić się i żyć beztrosko. Dając sobie jakiś określony czas na spełnienie wszystkiego, co chcesz. Przecież to nie jest tak skomplikowane jak nam się wydaje. W świecie pełnym przemocy, sięgnięcie po szczęście wydaje się nierealne. Jednak tutaj tkwi siła osób z wielką wolą walki. Czasem sobie nie zdajemy sprawy, tak naprawdę, jaką siłę posiadamy. Wszystko zależy od pozycji, na jaką patrzymy, by później zbierać z tego żniwa. Ludzkie istnienia odchodzą zbyt szybko by żyć chwilą. Trzeba kreować się teraz, tak jak ja zrobiłem to. Tyle że w moim wypadku, największy wpływ ma przeszłość na moje myślenie. Potrzeba tak wiele upadków, by sięgnąć po zwycięstwo. Szaleństwo zawsze będzie najlepszym wyborem. Teraz przynajmniej wiem o tym, że to właśnie ktoś taki zgarnia wszystko. Przez całe swoje pieprzone życie, byłem prowadzony za rączkę. Boli tak bardzo niszczy od środka. Na moich plecach niosę nowe przeznaczenie, pora w końcu nabrać pewności siebie. Wyprostowanym przeć przez nici losu, jakie zostały nam splecione.
-Hej, jeśli umrzemy, co byś chciała powiedzieć w ostatnim momencie?
-Czemu ty jesteś taki nieokiełznany, nigdy nic nie wiem przy tobie. Jesteś jak huragan, zawsze czymś nas zaskakujesz- odrzekła zirytowana. Wydaje mi się, że nie chciałabym nic rzec, z względu na to że moje czyny przekazały by to za mnie.
-To bardzo rozsądne podejście do tej sprawy, więc tak zrobimy.
-Uważasz, że ta misja jest samobójstwem?
-Dla mnie, wysyłają mnie w pierwszej linii. Mamy uderzyć od razu na front, gdzie nie mam doświadczenia.
-Masz umiejętności.
-Nie sposób tańczyć wokół ognia, gdy wszyscy cię w niego wpychają.
-Po prostu daj się prowadzić i nie spanikuj na widok szarżującej kawalerii- zachichotała.
-Z przyjemnością przyjmę twoje rady wilczurku
                Dochodzili właśnie do ich ostatniego miejsca, w którym mogli poczuć smak wolności. Gdy znaleźli się w środku, nikt na nich nie czekał. Wszystko było takie nieruchome i martwe. Zabrakło tutaj śmiechu tej, która zdradziła. Wyblakłe wspomnienia przechodziły przez ich twarze, ukazując kaskadę emocji. Gabriel nie opuścił tym razem głowy i ruszył przed siebie by następnie usadowić Ai na schodach. Pomógł jej zdjąć kurtkę, robił to nadzwyczaj delikatnie, tak jakby każdy moment był dla niego szkłem. Które może się w każdym momencie stłuc i uciec bezpowrotnie. Uśmiechnął się, co w jego mniemaniu miało nadać jego twarzy humoru, jednak wyglądało to jak śmiech diabła. Rozbawiło to niesamowicie białowłosą. Chwyciła go za szyje i pozwoliła zanieść się do salonu. Następnie pokierował się w stronę barku, by wyciągnąć butelkę włoskiego wina. Aromat otwieranego alkoholu rozniósł się po pokoju. Odgłosy delektowania się napojem. Zagłuszały ciszę, która okryła ich bardzo szczelnie. Chcieli się odezwać, jednak pozostawiali to oczom. Tak jakby w nich szukali jakiegoś odskoczni od zwyczajnej rozmowy. Próbowali namierzyć swoje falę, szukali tego połączenia. To czekało na nich, wiedzieli o tym. Chcieli bardzo przedłużyć tą grę, czuć, oddychać tym, dotykać to. Byli tak bardzo spragnieni tego uczucia. Wylewało się to z nich, nie liczyli się z tym, co będzie. Zabójca zbliżył się do księżniczki na niebezpieczną odległość. Ta nie oponowała przeciwko jego zachowaniu, alkohol przełamał ich lody wstydliwości. Przez jej twarz przeleciało całe szczęście, które odczuwała teraz. Z sekundy na sekundę wciąż nabierała uroku. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce które bardzo kontrastowały z jego chłodnym nastawieniem. Ogień i woda ścierały się w jednym momencie. Przysunął swoje czoło do jej. Zagłębił się w jej oczach tak jakby chciał tonąć w głębi tych szmaragdów bezpowrotnie. Za to ona zobaczyła w jego ogień, który chciał ją pochłonąć. To było dla niej za dużo, zamknęła oczy, oraz rozchyliła usta czekając. Nie kazał jej robić tego za długo.
Pocałował ją, najpierw przygryzając jej dolną wargę, by następnie zatopić się w walce o dominacje. Nie chciała oddać, choć milimetra w tej pokrętnej dla nich czynności. Oplotła jego szyję rękoma, tak jakby nie chciałaby by oddalił się od niej. Trwali tak ciągle, przerywając tylko po to, żeby nabrać życiodajnego powietrza. Nikt z nich nie chciał posunąć się dalej, bo wiedzieli że jest to zakazane w  tym momencie. Po prostu byli szczęśliwi.
-Jednak nasza księżniczka, nie jest wcale taka zimna.

-Och zamknij się i pocałuj mnie ponownie.

wtorek, 26 maja 2015

Za Kreatora!

-.-
                W wielkim pałacu panowała mroczna atmosfera. Sam wygląd budynku nie pozwalał twierdzić inaczej. Środek Asgardu , który jest zamkiem Asów. Jednooki starzec siedzący na tronie, spoglądający w czerń frontowych drzwi. Tak jakby miało przez nie wpaść przeznaczenie i sprowadzić na niego jakieś ciekawe wydarzenie. Jego kościany tron dodawał mu mocarności, której i tak nie można byłoby mu odebrać. Obrazy różnych bogów wiszące na ścianach, czarna skrzynka stojąca u nóg władcy. Oczekiwała na to by ja otworzyć. Przez frontowe drzwi wkroczył przybysz, w pełnym ekwipunku. Ognie nad głową ojca bogów rozświetliły jego sylwetkę. Pokazując idealną starczą biel włosów oraz dumnej brody. Nadawała ona mu jeszcze groźniejszego wyglądu. Obok tronu stały potężne topory. Ręka władcy nieznacznie pokierowała się w stronę swojej własności. Tak jakby był gotowy na to od dawna. Przybysz przyglądał się swoimi niebieskimi oczami, poczynaniom boga. Tak jakby nie stanowił on dla niego żadnego znaczenia. Bez respektu, bez wyrazu. Widział tylko starca bez oka, który jest władcą. Jego sylwetka nie była mocarna, jednak zmechanizowana zbroja pokrywająca ciało, dawała obraz atletycznej sylwetki. Maska z flirtami powietrza po bokach nadawała mu jeszcze więcej groźby. Tak jakby jego ciało oraz pełny ekwipunek nie był wystarczającą obrazą. Jego ostrze zawyło niczym piła tarczowa. Ostrza ruszyły w ruch, zbliżył się do szaleńca. Kobiecy delikatny głos wydobywający się za kraty maski. Wydawała się taki obcy w całej sylwetce
-Podjąłeś decyzje? –Spytała głosem
-Oczekujesz, że podporządkuje ci się?- Zawył z śmiechu. Bądźcie sobie, kim chcecie, jednak brakiem etykiety. Próbujesz na mnie wymusić odpowiedź.
-Czekam, nie mam ochoty spędzać tutaj więcej czasu niż muszę. Zawsze mogę udać się do innego boga oraz stworzyć możliwość by to on zasiadł na tronie.
-Przewidziałem, że to powiesz, jednak poświęcenie oka na coś się przydało- obronił się. Kogo szykujesz na moje miejsce? Lokiego, Fenrira? Czy może kogoś z innych krain. Myślisz, że oddamy wam swoje ziemie bez walki? Pomimo tego, że dałyście nam życie, to oczekujecie, że damy wam hasło do naszej wolności. To tak jakbyśmy mieli zostać ludźmi, którymi się opiekujemy.
-Strata czasu- zaintonowała smutno. Baza, misja nieukończona-para uszła z maski.
-Zabij oraz przygotuj to miejsce do przejęcia- nieznany głos zawiadomił.
                Stary król zerwał się z siedziska. Rozprostował kości oraz chwycił swoje bronie, z błyskiem w oku. Tak jakby chwytał w objęcia swoich przyjaciół, których dawno nie widział. Ogień, który do tej pory wisiał po jego obu stronach. Zmienił się w duszę obejmującym za ramiona swego władcę. Wchłaniały się w nie , tworząc aurę. Dającą mu jeszcze więcej mocy. Tak jakby sama jego postawa nie wystarczyła do tego. Tak jakby chciał pokazać , że to w jego żyłach płynie krew bogów. To oni przekazali mu siłę do przeciwstawienia się spadającym z nieba. Ruszył powoli, nieśpiesznie. Powietrze zawibrowało od zderzenie dwóch broni pokazujących postęp techniczny. Spojrzeli w sobie oczy oraz zaczęli wykonywać swoje ataki oraz obrony. Żółtowłosa odpierała szturm, kierując swoją całą siłę. By blokować przepływ energii, która pochodziła od boga. Nie ustępowała o krok, ponieważ wiedziała, że wtedy ma szansę by znaleźć tą lukę. Z przeciwnej strony nacierał z nieskrępowaną mocą oraz uśmiechem na twarzy, tak jakby mu po prostu tego brakowało. Chciał każdym uderzeniem przekazać, swoje słowa odmowy. Wybijał coraz szybsze oraz silniejsze ciosy. Tak jakby chciał ją wbić w ziemie, nędznego robaka. Postawić się przeciwko majestatowi północy. Jak ona śmie.  Maszynowy miecz zawył, wyrywając topór z ręki. Wykorzystała to by go kopnąć prosto w splot, pomimo zbroi. Odczuł ogrom potęgi tego uderzenia. Zachwiał się, nie zdążył nawet złapać powietrza. Gdy chwyt za odzienie rzucił go na ziemie. Wbijając w powietrze kurz, który zalęgł się na podłodze. Ostra broń przeszyła zbroję na wysokości szyi odrywając głowę od reszty ciała. Dźwięk rozrywający ścięgna oraz mięśnie, zapełnił całą salę okropnym chrzęstem. Przy akompaniamencie piłowanego kręgosłupa. Tak jak na komendę resztę ciała zaczynał spowijać dziwny blask. Gdy tylko odrąbany człon zostawał na swoim miejscu. Tak jakby zaczarowany patrzył, co się dzieję z resztą swojego jestestwa. Trzaski oraz szum wyrzucił w nicość panującą tutaj ciszę, po pojedynku tytanów. Męski charkot wydarł się od strony nieznajomej, która rzuciła wyzwanie boskiemu władcy.
-Melduj się siostro, czy misja została wykonana pomyślnie? – wyrzekł na jednym wydechu.
-Tak jest! Możesz przekazać, że Asgard teraz należy do nas. Odyn nie żyję, pora wybrać nowego przedstawiciela.
-Tutaj mamy problem, ponieważ góra wybrała na razie ciebie na tą pozycję.
-Jak to, przecież miałam wracać do bazy. Czy góra sobie z mnie kpi, wyrażone to było jasno – Wrzasnęła.
-Nie ode mnie to zależy, przekazuje ci tylko informację. Również pragnąłbym twojego powrotu. Jednak z przyczyn takich jak wyznaczenie ci nowych celów. Nie możesz zawieść!
-Wrr to staje się irytujące, odmeldowuję się w imię Kreatora!
-Amen.
                Zdjęła swoją maskę, ukazując ciemnym ścianom pałacu swoje oblicze. Wielka wojowniczka schowana za twarzą tak niewinną, że aż strach byłoby ją o cokolwiek posądzić. Brak strudzenia, które powinno się pokazać po walce jaką odbyła. Spłynęło gdzieś obok. Razem z głosem północy, które niosła w swojej prawicy. Wyglądając przy tym jak zadowolony łowca, nie wracający z pustymi rękoma.
-Loki zwołaj wszystkich bogów, pora ogłosić nowego uzurpatora.
-Tak jest moja pani
                Znikąd wyłonił się  wysoki oraz szczupły mężczyzna. Burza czarnych loków chowała jego małe czarne oczy, które płonęły ognikami. Uśmiech jakby został wyryty w marmurze, nigdy nie schodził z jego twarzy. Ruszył wolnym, jakby zwycięskim krokiem w stronę boskich pałaców. Pogwizdując przy tym. Jakby udawał się na wiosenny festyn. Blondwłosa pogromczyni usiadła na ogromnej skale , która stała naprzeciwko bramy wejścia trzymając w rękach przepustkę dla ludzkiego władcy. Wiatr rozwiewał jej krótkie wojskowo przystrzyżone włosy. Koloru świeżo skoszonego dojrzałej pszenicy. Wpatrywała się uważnie w wejście, ozdobione gigantycznym ciągle poruszającym się okiem. Kosztem jaki zapłacił ojciec nordów, za wszechwiedzę. W oddali słychać było trzaski, brama rozwarła się pokazując świat zewnętrzny. Do środka wkraczali pomału inni mieszkańcy tej krainy oraz pokrewnych. Widać było że szaleniec nie próżnował, w powiadamianiu przeróżnych ras.
-Witajcie wszyscy, którzy się tutaj zebrali. Jestem kapitanem X plutonu gwiezdnej armii między wymiarowych wrót- wstała przedstawiając się. Jestem tutaj z względu na to, że to my was powołaliśmy do życie, jednak wasz król nie wywiązał się z zobowiązań.
-Więc, co z nim się stało- spytał rosły blondyn z młotami na plecach.
-Został zgładzony w imię naszego twórcy – odpowiedziała.
-Zabiliście mojego ojca oraz macie czelność tutaj przebywać- zdenerwowany napiął wszystkie mięsnie. Wasza butność jest nieograniczona?
-Ci bracie, pozwól jej dokończyć. Pokonała naszego ojca w uczciwym pojedynku, więc teraz my należymy do niej.
-W twoje słowa powątpiewam jak wszyscy tutaj oszuście.
-To niemiłe słuchać oskarżeń z waszej strony, kiedy ja zostałem oddelegowany do roli posłańca.
-Ma rację, chcecie dowodów. Proszę bardzo- rzuciła głową, którą miała schowaną za plecami.
                Wszyscy zamilkli, wahając się czy cokolwiek powiedzieć. Thor ruszył w przód, przypatrując się martwemu wzrokowi. Zacisnął pięści na włosach swojego członka rodziny oraz zawył. Złość biła z niego, że wypływała z jego postawy. Każdy to odczuł na swój nadzwyczajny sposób. Jednak obcej jakby to nie ruszyło. Stała oraz się patrzyła na to wszystko z góry.
-Od teraz to ja będę władać waszymi ziemiami, jeżeli macie coś przeciwko- zwróciła wzrok na władcę piorunów. To wystąpcie przeciwko mnie jawnie - cisza znów pokryła podzamcze.
-Jakie są twoje plany? – Spytała bogini
-Wprowadzę wielkie zmiany do waszego życia, ponieważ za rok wyruszamy z ekspansją na resztę krajów.
-To szaleństwo- nuta rozpaczy wkradła się w jej głos.
-To jest wasze zdanie, które mało mnie obchodzi.        




                W gabinecie Son wukonga znajdowały się całkiem pokaźny tłum. Trzy osoby czekały przy wejściu, oczekując przyjęcia. Dyskusje panujące miały przeróżny charakter od taktycznych po życie mieszkańców. Wszystko tutaj tętniło empatią do małpiego króla, nikt swoją wypowiedzą nie próbował tworzyć gry, jakie zazwyczaj można spotkać na królewskich parkietach. Stara twarz króla, również wszystko przyjmowała z spokojem. Tak, jakby tworzyło się wszystko, co sobie zaplanował. Rozmowy zaczęły nagle milknąć , gdy starzec odwrócił swój wzrok w stronę gości. Uśmiechnął się, jednak ten uśmiech nie nadawał mu wyrazu empatii. Przypominał on jednak jeden z tych , które przywdziewa szatan podczas wygranych negocjacji.
-Witaj Księżniczko z północy, Afrodyto oraz nieznajomy- zwrócił się w ich kierunku.
-Witajcie ponowie- odezwała się Lalka. To jest ten utalentowany zabójca, o którym ci wspominał twój dowódca oraz ja. Posiadana zestaw całkiem unikalnych umiejętności. Dzięki którym na polu bitwy magia się go nie ima.
-To rzeczywiście ciekawe, czytałem wasze raporty- oceniał. Może być przydatny na waszej misji, w końcu macie przeciwstawić się całkiem silnym przeciwnikom. Ktoś taki może być dobrą kartą- zakończył.
-Tak panie, wasze słowa są całkowicie spójne z moją koncepcją. Chcę oddać całą władzę w ręce Aili Fenrir. Jest potokiem zguby północy Fenrira, to będzie jakże niszczycielskie połączenie.
-Tak możliwe, jednak nie mogę go awansować od tak.
-Doskonale to wiem, więc miałam za pomysł wcielić go do wojsk posiłkowych. Mają się i tak one udać w stronę naszego przyszłego sprzymierzeńca. Będzie on całkowicie pod jej władzą. Poza tym jest ona świetnym strategiem, dzięki temu wyszła cało z pojedynku oraz wykonała powierzoną misję.
-Jak dałeś się pokonać kobiecie młodzieńcze? – Rozbawiony spytał.
-Urok osobisty panie, nie dał mi szansy jej wykończyć! – Przyklęknął podczas wypowiedzi.
-To całkiem ciekawa teoria – rozbawiony rzekł. Między innymi, dlatego robisz za jej niańkę?
-Nie panie, jest zwyczajnie zbyt agresywna by zostawić ją bez opieki. Groziłoby to wybuchem wojny, a przynajmniej zamieszkami- wykrzyczał.
-Podoba mi się twój tok myślenia. Więc wiesz co się z tobą stanie?
-Tak władco! Zostanę wcielony do armii wsparcia. By odbyć swoje szkolenie i uzyskać wyższe stopnie w hierarchii.
-Dokładnie tak ujmując. Podobasz mi się, jesteś bystry oraz posiadasz wiele ciekawych cech. Nie chciałbyś zająć miejsce mojej doradczyni. Ciągle zgrywa taką zimną, z tobą chociażbym się nie nudził.
-Niestety, polityka to nie moja działka sir!
-Możesz odejść , zabierając z sobą swój bagaż. Zostań Afrodyto, musimy porozmawiać.
-Jak sobie życzysz- rzekła Katia.
                Gdy gabinet opuściła większość gromady. Bogini piękna wystąpiła na środek, gdzie lalka zaczęła się otwierać. Umożliwiając wydostanie się na świat ideałowi mitologii. Znikąd słychać było morski szum oraz delikatne uderzenie fal. Łączyły się w całość krok po kroku, z wcielonym pięknem.
-Więc Hefajstos wykuł ci takie piękne wdzianko, też dałbym się na nie nabrać- zawyrokował.
-Prawda, mam naprawdę zdolnego męża- zachichotała. Tylko z niego jest gbur.
-Więc jak mają się sprawy na olimpie? – Spoważniał.
-Całkiem nijak panie, większość popiera nasz sojusz. Tylko hades jest przeciwko, szykuje się nam wojna domowa. Której prawdopodobne, nie damy rady uniknąć.
-To nie wygląda zbyt ciekawie, co na to wasza wiedźma?
-Dostaliśmy ją chyba z względu na jakąś karę niż do pomocy. Przeciwieństwie do waszej, jej nic nie interesuje poza historią tego świata. Hefajstos ma nią wpływ, mamy ją pod kontrolą. Dostać dziecko w roli nadzorcy to gorsze niż bycie niewolnikiem pod władzą głupiego uzurpatora.
-Widzisz Lilianno, powinnaś brać przykład z swojej siostrzyczki i nie wtrącać się wszędzie.
-Problem polega na tym że Yukina jest jak bomba, nigdy nie wiadomo czego chce. Więc ich pozycja jest dobra do momentu, kiedy mogą jej ciągle czegoś uczyć.
-Przynajmniej próbuje być miła.
-Czyżby król zarzucał mi w obecności gościa brak uprzejmości. To się nie godzi władcy.
-Mniejsza o to, czy u was również powstali z martwych bohaterowie?
-Owszem, jednak tylko ona wybierała tych, którzy rzeczywiście mogą być przydatni.
-Jaka sytuacja panuje waszej gospodarczej.
-Z wyników wychodzi na to że mamy powolny wzrost, co jednak nie daje pewności na przyszłe rokowania. Wojna domowa kłóci się z fazą wejścia rozkwit. Więc będziemy starać się załatwić tą sprawę jak najszybciej.
-Takim razie ile potrzebujecie.
-W złocie nic, tylko waszych ludzi oraz technologii.
-Takim razie jak słyszałaś dostaniesz ludzi, dołączymy również do planu przejęcia północy. Nie widzi mi się patrzyć na ich ragnarok.
-Dziękuje ci Son wukong.
-Mam już dość tej statyczności, pora zająć się tym co potrafi się najlepiej. Chcemy wyruszyć za dwa lata na nich. Nasze wsparcie wymaszeruje jutro. Więc żegnaj Bogini.

-Do rychłego zobaczenia

Boże to jest tak beznadziejnie krótkie, że aż mi jest wstyd za to. Przepraszam wszystkich za długą przerwę. Miałem lenia. Nie brak weny ani nic z tych podobnych. Moja wyobraźnia jest jak rzeka, po prostu do niej wchodzę i kreuje. Staram się polepszać swój warsztat oraz wiedzę ogólną oraz studiować i trenować. Więc może to trochę dużo. Jednak z nowym planem ruszę aktywnie by spełnić to marzenie. Jestem niezmiernie wdzięczny mojej ulubionej czytelniczce Only dream. Zresztą zapraszam do niej, tworzy ciekawie. Jak na faceta powiem że ma podstawy na fajny romans. Mam nadzieję że nie zabije mnie za brak linku w czytanych. Więc nie ukarz mnie zbyt srogo, co ?  

poniedziałek, 11 maja 2015

Więźniowie słów

Więźniowie słów

            Czystka, całkowita biel. Nic nie próbowało tego zakłócić, płótno malarskie. Coś tak pięknego i nienarodzonego, jak poczęty człowiek. Mroczne i świetlne, pokazujące wiele możliwość. Czy to tak wygląda człowiek, który dopiero powstał? To niesamowite uczucie bezpieczeństwa i woli, bijące wewnątrz mojej piersi jest niesamowite. Pierwszy raz czuję się jak nowo narodzony, tylko, co spowodowało brak integralnej części mojego wypoczynku. Koszmary odeszły? Niesamowity ma wpływ alkohol na ludzkie ciało. Boże żeby tylko przestało kręcić mnie w nosie, i dlaczego czuje w ustach coś takiego jak puchaty dywan. Otworzyłem leniwie jedno oko, zobaczyłem czyjąś rękę zmierzającą w moją stronę. Nawet się nie poruszyłem w obronie własnej, nawet instynkt został wyłączony? Dobry panie, czy cokolwiek nade mną czuwasz. Dzięki za jedną wspaniałą noc. Zawiesiłem wzrok na dwóch górach, które znajdowały się na krańcowej możliwości dostrzegania przez moje oczęta. Ta ręka, co mnie uderzyła to, aby czasem nie kopyto jakiegoś muła. Będę mieć guza, i to całkiem sporego. Znów ten sam manewr, tym razem się osunąłem się w dół łóżka, usłyszałem syk.
-No, po co się ruszałeś?- Ktoś warknął-. Przez ciebie nie trafiłam Boże, co za ból, niech odetną mi ten ogon.
-Wybacz budzenie kogoś w ten sposób nie jest miłe, tym bardziej, jeżeli budzisz w ten sposób gospodarza.
-Ten gospodarz spał za dużo, i do tego obślinił mi cały ogon.- Zdenerwowana podniosła wzrok na mnie.- Wydaje ci się, że jak zasypiasz na czyimś ciele, to wolno ci bezkarnie go molestować w fazie snu?
-Wydaje mi się, że to było niekontrolowane, a nawet, jeśli ci to nie przeszkadzało.- Podsumowałem dumnie
-Poza tym jest za wcześnie na stawanie, więc ja udaję się na stronę z morfeuszem.- Ziewnąłem
-Nigdzie się nie wybierasz kundlu, znaj swoje położenie i zabierz mnie do łazienki.- Rozkazała
-Więc, kto jest czyim panem wilczku? Przecież to teraz ty jesteś na mojej łasce, więc nie marudź.-Złapałem jej ogon
-Shhh przestań
-Ale cóż mam przestać lodowa piękności?
-Puść moją część ciała
-Dlaczego- Zbliżyłem się do niebezpiecznej strefy, by podrapać ją za uchem.- Grzeczna dziewczynka, będzie miła dla Gabriela.- Dokuczałem jej dalej.
            Nie spodziewałem się takiej szybkości z jej strony, lewy sierpowy trafił mnie idealnie w podbródek. Uderzyłem o ścianę, cholera znowu wydatki. Podniosłem się z ziemi, i przyjrzałem się dokładnie osobie. Która co, jak co, chciała znokautować najlepszego zabójcę. Jaka ona jest piękna, mógłbym się patrzeć w tą zieloną otchłań cały czas. Jednak wykonać jej polecenie muszę, może jeszcze się z nią podroczyć? Wstałem z podłogi, poruszyłem się nieznacznie w przód. Poczułem wczorajsze przedawkowanie alkoholu. Podszedłem do łóżka, ustawiłem się tyłem oraz przykucnąłem. Najpierw usłyszałem dźwięk, który wskazywał na to że się czołgała, by dalej poczuć jej ciężar na plecach. Następnie złączyła swe dłonie na wysokości mojego mostka, bym mógł ją spokojnie złapać pod uda. Przesadzała, chce mi zgnieść w ramach kary mostek? Pomimo jej piękna, charakter ma gorszy niż sam Hades. Ruszyłem w stronę drzwi, by następnie kilkoma zwinnymi krokami zejść z schodów i udać się w stronę łazienki.
-Katie zaopiekuj się tym bezdomnym zwierzakiem.- Poczułem szarpnięcie.-Przestań mi tu się szarpać panienko, bo nawet się przestawiłaś. Więc jesteśmy w patowej sytuacji. Mój stan nie pozwala mi dźwigać zbyt dużo, a za lekka nie jesteś.- Tym razem wbiła mi palce w klatkę.- Wymyślne tortury, jednak wiedz że mogę niechcący cię puścić.- Przestała się wiercić, chyba groźba podziałała.
- Jestem Aila, córka Fenrisa który jest synem Lokiego.- Smutno mruknęła
-Zaraz, chcesz mi wmówić że te twoje uszka i reszta, to nie jest mutacja?- Że niby to coś u góry istnieje?- Zdziwiłem się.
-Przestań, błagam nie każ mi teraz tego tłumaczyć.-Zrozpaczona mówiła- Boże Katie gdzie jesteś?
-Wzywałaś mnie?-Odezwała się wzywana.
-Dzięki ci Odynie.- Przeszczęśliwa rzuciła.- Katie toaleta proszę, pomóż mi.
            Zadziwiające jak gładko przejęła mój przyjemny bagaż. Czekając, a przynajmniej próbując to robić. Zmieniłem swoje zdanie oraz udałem się w stronę kuchni. Chciałem przygotować jakieś śniadanie, więc zabrałem swoje cztery litery w stronę lodówki. Przeglądając zawartość, wybrałem klasyczne angielskie śniadanie. Fasolka poszła na patelnie, między czasie utarłem pomidorów na sos do niej. Znalazłem ciekawy kawałek boczku, pokroiłem go. Następnie tosty do maszyny zła by spiekły się na złocisty kolor. Parówki do wody. Jeszcze cztery minuty i posiłek gotowy. Wydaje mi się że mi się uda, kiedyś serwowałem to perfekcyjnie. W końcu nietrudno nauczyć się jednej potrawy przez cały rok. Tylko składniki są cholernie drogie, ponieważ nikt czegoś takiego już nie je.

-.-
            Łazienka w stylu wiktoriańskim z elementami nowoczesnymi, takimi jak laserowy prysznic. Realna kanalizacja, która przetwarzała zużytą wodę w energię. Cały dom napędzany jest w systemie zamkniętym. Zmniejsza to koszta, co wydaje się realnie łatwe w czasach gdzie za skalp zapłacimy mniej niż za sztuczne mięso. W owej łazience znajdowały się kruczo czarne niewiasty, jedna była pozbawiona możliwości ruchu druga pomagała jej wykonywać podstawowe czynności. Widać było nienaturalne spięcie pomiędzy nimi. Niczym ogień i woda, zielono oka tylko wydawała polecanie. Które miały naprowadzać na odpowiednie czynności drugą, co było niepotrzebne. Gdyż druga wiedziała, co ma robić, i sobie całkiem nieźle radziła.
-Katie, chodź do wanny.- Ziewnęła Ai.- Woda jest przyjemna.
-Nie wiem czy mój pan nie jest czasami głodny, więc przyjdę po panienkę później.- odpowiedziała grzecznie
- Nie uważam by twój pan nie wytrzymał godziny bez jedzenie, niedługo zostanie wystawiony na dłuższe cierpienia niż głód.- Widać że słowa skierowane do długowłosej trafiły doskonale.
            Zaczęła zdejmować ciuchy z siebie, aksamitne delikatne ciało. Zostało pokazane na świat, wszystko co było piękne, cisza komplementowała. Prawie dziecięca sylwetka kontrastowała z dorosłą sylwetką gościa z północy. Spojrzały sobie w oczy, pierwsza odezwała się Aila.
-Więc powiedz mi, co słychać u Hefajstosa?- spytała poważnie
-Nie wiem, o czym mówisz pani.- Odrzekła skromnie.
-Oczywiście, że wiesz, doskonale wiem, jakim jesteś tworem lub stworem.- Odpowiedziała poważnie.-Bóg kuźni się postarał, bo posiadasz wszystko, co powinien ludzka imitacja. Więc dlaczego szpiegujesz mojego kundla? Czy u was też wylądowała ta zaraza, zwana czarownicami?
-Cóż odkryłaś mnie szybciej niż Gabriel, rzeczywiście mam tu coś do spełnienia.-Uśmiechnęła się.- Mam nadzieję że nie powiesz nic mu, ponieważ musiałabym cię skrócić o twoją piękną główkę.-Spoważniała.- Wtedy mój pan, nie chciałby prawdopodobnie ciebie ratować, chociaż już psujesz mi plany.-Kontynuowała monolog, który coraz bardziej irytował Ai.- Więc mam nadzieję że po prostu zostawisz mnie w spokoju i pozwolisz panować dalej chociaż w minimalnej części nad nim
-Wydaję mi się, że nikt tak naprawdę nad nim władzy.-Stwierdziła fakt.- Zaskoczy nas jeszcze bardziej niż może nam się zdawać. Więc powiedz mi, jakie macie plany w stosunku do zdobycia bram przestrzennych? Bo to państwo to jeden wielki zbiór wyrzutków boskich, kwestia czasu, kiedy Londyn ruszy do podboju. Chcą zrobić z niego Generała oraz mnie jego księżniczką, byśmy mieli nad nim jak to określiłaś władzę.- Cicho westchnęła.- Jeżeli znasz nasze plany w stosunku do świata, teraz podaj swoje. Być może uda się Kowalowi wykuć nikłe szanse na pertraktacje. Przez cholerne trzysta lat, od kiedy one nas ożywiły. Przeżyłam wystarczająco dużo wojen domowych oraz nic nieznaczących napadów Asów na Wanów. Chciałabym po prostu uniknąć tego.
-Zadziwiające, że los mi ciebie zesłał może będzie z ciebie większy pożytek niż uważałam na początku.- Roześmiała się.- Myślałem że mój słodki zabójca gardzi kobiecymi wdziękami a on przynosi do domu wojskową inwalidkę z Skandynawii z ogromnymi piersiami, którą musi ciągle nosić. Więc jak stwierdziłaś fakt, chcesz uniknąć wojny między greckimi bogami, które połączyły się w pakcie o nieagresji oraz wsparciu wojskowym z azjatycką mitologią. Mój pan też liczy na to że uda nam się z wami porozumieć. Wasze państwo coraz mniej nam się podoba, wypieracie z niej ludzi oraz robicie z nich bydło. Brzydzimy się wami, my pomimo ponownego ożywienia. Nie zatraciliśmy się w władzy, która daje magia tych bezczelnych dziwek.
-Zabawne, chociaż w tym się zgadzamy-kiwnęła głową- Odyn też nadużywa władzy, pora nasłać na nich naszego pieska. Takie ma plany, pozszywana księżniczka. Zresztą zabili tutaj jedną z czarownic. Pewnie sama zauważyłaś te astralne ślady. Teraz kwestia, jakim cudem oni włożyli w ciebie duszę.
-To proste moje ciało to pojemnik, a kieruje nim ja Afrodyta. Więc zadziwiające, że nie doszłaś do tego, po odkryciu mojego podstępu.
-Grałaś świetnie- zaklaskała- Pora chyba wychodzić.
-Tak naprawdę ciekawe zapachy wydobywają się z kuchni.


-.-
            Z schodów schodziły wyszykowane dwoje kobiecych członków tej niepoprawnej ferajny. Gospodarz wydawał się zadowolony z swojego dzieła, które właśnie kończył przygotowywać. Gdy jedna posadziła na krześle drugą. Ruszyła szybko w stronę męskiego osobnika, wyciągając odpowiednie talerze do posiłku. Zaczęła nakładać, oraz stawiać na stole. Ai dziwnie patrzyła się na posiłek, który stał przed nią. Gab przechylił głowę, oraz wędrował wzrokiem za skaczącym ogonem wilczycy. Obie były ubrane w wytworne bojowe uniformy państwa-miasta. Zdziwienie przestało pojawiać się na jego twarzy, po ostatniej nocy.
-Wyglądacie bardzo odświętnie, wybieracie się gdzieś?- Spytał
-Oczywiście udajemy się na zebranie, na które ty też jesteś zaproszony. Katia jest oficjalnie moją pomocnicą, a ty będziesz ją odciążał nosząc mnie.
-Więc poza stwierdzeniem mojej roli niewolnika, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego bogowie jednak istnieją, a cała ludzkość jest okłamywana. Nie cała, a tylko część katolicka oraz wy. Jesteście jedynymi, którzy są utrzymywani w niewiedzy. Może nie zauważyłeś, że jesteście tylko bydłem dla strefy bogatej?- Spytała.
-Oczywiście, że to wiem. Przecież sam dla nich polowałem by próbować odzyskać części Lany. Zawsze interesowało mnie, dlaczego jest tak zróżnicowanie wygląda wysokie miasto.
-Gdy się tam udamy na Audiencje, otwórz dokładniej oczy na detale. Zobaczysz realną stronę tego miasta, może ci się nie spodobać. Tylko z strachu, nie przytulaj mnie mocniej do siebie.
-Wydawało mi się że jesteś milsza, gdy nie masz wyboru. Więc muszę zastosować to, zmusiłaś mnie.- Skoczyłem do przodu, by złapać ja za ogon. Jednak ręka pokojówki zatrzymała moją.- Ty też przeciwko mnie żeńska wersjo Brutusa? Zlitujcie się nade mną i powiedzcie co wam chodzi po głowie. –Wydaje mi się że jest to niemożliwe, nawet przy postępie fizyki kwantowej, poza tym nieładnie łapać za miejsca intymne kobiet.-Pouczyła go
-Przecież to tylko ogon, fakt że puszysty i przyjemny. Jednak tylko ogon-bronił się
- Chyba nie wiesz w jak tragicznej sytuacji się znalazłeś. Teraz przynajmniej prócz młota masz pod sobą jeszcze kowadło.
-Panie twój bojowy strój wisi w pokoju gościnnym.
- To nawet w domu wyrzucają mnie z własnego pokoju, po prostu świetnie.
            Ruszyłem z miejsca do pokoju, nie ruszając swojego śniadania, gdy panie zaczęły rozmawiać między sobą. Znając temat tylko między sobą, nie było teraz tam dla mnie miejsca. Wskakiwałem po schodach zwinnie, dotarłem do pokoju. Gdy zobaczyłem przed sobą, swój strój. Zadziwiająco wyszczuplająca marynarka oraz czarna koszulka pod to, też przyległa. Do tego zwężane spodnie, widocznie był dostosowany do walki. Zbliżyłem rękę do materiału, poczułem delikatny dotyk materiału, który prawdopodobnie był sztuczną wełną. Zabrałem się do ubierania go, nadal miałem na sobie opatrunki. Więc spokojnie wkładałem każdą część, stękając, gdy materiał zaczął przylegać do ciała.
-Gdybym cię nie znała powiedziałbym, że idziesz podrywać chłopców do dzielnicy rozkoszy.- Zaśmiała się Ai, która siedziała na podłodze.
            Wyglądała w swoim stroju unikalnie. Czerń Londynu, wpasowywała się w jej mleczną skórę. Szmaragdowe oczy błyskały z niskiego poziomu. Więc cała sytuacja wygląda, jakby dziecko dostało nową zabawkę.
-Wydaje mi się że spisek jajowodów przesadził. Więc zostałam oddelegowana do wyjaśnienia całej sytuacji. Więc od czego zacząć.
-Od tego że usiądziesz koło mnie, bo wyglądasz jak słodka lolita siedząca na podłodze.
-Och dziękuje za ten komplement, więc może weźmiesz mnie na ręce i posadzisz w wybranym miejscu ?- Spytała nieśmiało, przy tym się rumieniąc
-Nie, doczołgaj się.- Rzekłem- Tak jak weszłaś po schodach
- Proszę, przecież nie chcesz bym się pobrudziła- Jej oczy zaczęły się błyszczeć.
-Kobieta, to jednak niebezpieczne stworzenie
            Podszedłem do niej oraz wziąłem ją na ręce, posadziłem obok siebie, nie przestając się w nią wpatrywać. Niedorzeczne jest to, że jakakolwiek kobieta może mi się teraz podobać, więc staram się ograniczać w głowię.
-Więc możesz zaczynać.
-Wiesz już, czym są już Wiedźmy? Wiesz, bo jedną z nich była twoja ukochana a druga jest znowu w jej ciele, chociaż ma ciekawe szlaczki na ciele z nici chirurgicznej. Są one czymś obcym dla tej planety, ludzie sami je sprowadziły na siebie. Tworząc trzysta lat temu wejścia do swojego świata, dla obcych. Siła magii, jaką posiadają przebudziły nas bogów oraz ich synów. Dały nam materialne ciała, zawsze staliśmy na pograniczu jawy każdego człowieka. Tam gdzieś zawieszeni w nicości, dostaliśmy sygnał i zaczęliśmy się przebudzać. Mają jeden plan zdobyć władzę, oraz walczyć między sobą o pozycje w wszechświecie. Kto je stworzył, nawet my tego nie wiemy. Uważamy że są  po prostu tworem kosmosu, skumulowanym w duszach. Próbują przejmować władzę jak najbliżej ośrodka życia społeczeństwa. Później za pomocą ludzkiej wiary, tworzą to, co zostało im zaprogramowane. Zadziwiająca jest siła ludzkiej podświadomości. Tak właśnie stworzyły nas, oraz wykorzystują nas by osiągać swoje plany. Jest ich wiele, bardzo wiele. Tak samo jak bogów, próbują zakładać nam smycz, jednak różnica między ludźmi a nami jest taka. Że teraz to my posiadamy apetyt na władzę nad ziemią. Walczymy między sobą lub podejmujemy rozmowy o kontraktach. Sam Londyn posiadał dwie, co jest niespotykane na ziemi. Bo zazwyczaj na jednej kontynent wypadała jedna użytkowniczka kosmicznej energii. Tak o to tutaj mamy wysokie miasto, które jest zbieraniną bogów każdych mitologii. Was traktują jak zabawę oraz mięso. Prawdopodobnie niedługo będzie wojna, więc staram się temu zapobiec. Jednak to się nie uda. Teraz masz nie więcej zarys, tego, co się dzieje.
            Teraz wszystko by się składało w całość, po co komukolwiek części ciała, skoro można je wyhodować. Po prostu chwalą się miedzy sobą zdobyczami, lub tworzą z tego kolekcje, jak prawdziwy łowcy.
-Sam wasz władca To Sun Wukong. Chiński bohater, stara położyć kres władzy bogów oraz zwrócić je w ręce ludzi. Jednak to nie podoba się niektórym nacjom bogów. Więc stara się prowadzić realną politykę, idzie mu to całkiem nieźle. Zebrał na tyle zasobów by prowadzić bardzo wyczerpujące ekspansje. Więc czekamy tylko na rozkazy, szykuj się na długą podróż.
-To jak zwykle nie posiadając wyboru, gdzie się wybieramy?
-Grecja, ruszamy do stolicy Zeusa.- Może uda nam się coś wywalczyć bez przemocy fizycznej?
-Po co jestem ja , skoro moje talenty nadają się tylko do niszczenia. Twoje rany to efekt moich sił, zraniłem boga. Czy nie będzie to jak znak że pora kończyć zabawę bogowie?
-Właśnie liczymy na to, że twoja osoba pokaże nacisk, jaki chcemy pokazać za pomocą polityki Małpiego Króla.
-Zbierajcie się- Krzyknęła Katia
            Znowu uśmiechając do mnie, zaplotła swoje delikatne dłonie na mojej szyi. Zebrałem ja delikatnie, ruszyłem w stronę drzwi. Krok po kroku delektując się każdym krokiem z jej ciałem. Katia zebrała nasze nakrycia, oraz zamknęła wszystko za nami. Szliśmy w górę wychodząc z leja powstałego po nalocie dywanowym. Stworzył on więcej miejsca, niżby ziemia była idealnie płaska. Ludzie są niesamowici, tworząc i ewoluując. Więc pora oddać władzę w ręce kobiet, oraz boskiej małpy. Do czego to doszło że zwierzęta mają władzę.
  




-
 Więc uważam to za jakiś wstęp do głównych wątków powieści. Wydaje mi się że przedstawieni bohaterowie nie są puści i czuć nad nimi moją prace. Teraz zacznie się ich postęp w niewiadomą stronę. Nie odpowiedziałem jeszcze na lba a już dodaje roździał, mam nadzieję że macie mi tego za złe. 


czwartek, 7 maja 2015

Między wymiarowe czarownice

Między wymiarowe Czarownice.

                W szpitalnej Sali , która znajdowała się w wielkim gmachu. Przebywały trzy osoby, każda pogrążona w swoim świecie myśli. Jedna osoba tylko grała swoim rytmem oddechów w berka z ciszą, która panowała w pomieszczeniu. Światło padało na śnieżnobiałą pościel, po której miotał się czarny aksamitny ogon z bieluteńką plamką na końcu. Był strasznie skoczny, co znaczy, że właścicielka nie była w zbyt dobrym nastroju, do czegokolwiek. Oczy jednak zdradzały zatroskanie, co wyglądało jak burza uczuć, odbitych w wielkich szmaragdach. Druga osoba wpatrywała się w ciało, które leżało w łóżku. Atmosfera wskazywała na to że niedługo można spodziewać się zamieci śnieżnej, która będzie smagana przez ogniste pioruny. Człowiek leżący na łóżku, zaczął wykonywać nieznaczne ruchy. Próbował się przewrócić na drugą stronę, jednak coś skutecznie blokowało mu to. Była to owa księżniczka z północy.
-Czy my go nie możemy po prostu obudzić, i mu wszystko wyjaśnić?-Rzekła zdenerwowana- Przecież posiadamy nad nim taką władzę, że jego słowo nic nie znaczy. Mógłby próbować wywołać ragnarok, a i tak musiałby pozostać w domu i czekać na swoją panią.- Zakończyła swoją wypowiedź uderzeniem ogona.
-Twoje zwierzęce przymioty zostaną już na zawsze?-Beznamiętny ton głosu, poruszył się pod wpływem impulsu.
-Tak, jest to cholernie wkurzające, ten kundel zmusił mnie do użycia ostatecznej formy. Cały cud, że jego ostatnia próba zaznaczenia nie padła w żadne witalne miejsce, tylko na dolną część kręgosłupa. To dam radę zregenerować. Teraz mam, chociaż powód, by wykorzystać go, jako swojego służącego.
-Myślisz się, że wyrazi na to zgodę?- Uśmiechnęła się.
-Ma jakikolwiek wybór, jego blizny po moich pazurach. Blokują przepływ jego mocy, łącznie z twoją smyczą jest nasz. Ciągle ci to powtarzam jakbyś, nigdy mnie słuchała.
- Muszę cię słuchać?- Sarknęła.- Przecież, co drugie słowo, przerywasz warczeniem.- Roześmiała się
- Ty wredna suko
                Czarnowłosy osobnik pomału zaczynał otwierać oczy. Na jego twarzy widniał grymas bólu, który świadczył o jego rozległych ranach. Nagle płeć piękna zwróciła swój wzrok na posiadacza zielonych oczu.
-Gdzie ja jestem? Cholera, dajcie mi pójść do toalety!- warknął-  Ty wilczek złaś z mojej pościeli, bo blokujesz mi możliwość wiercenia się. Cześć Lana! Jak to?
                Wyraz szoku mieszał się z paletą radości oraz złości. Gdy wpatrywał się w dzieło londyńskich lekarzy. Jego twarz zmieniała swoje barwy, jak na loterii.
-Może przestałbyś wreszcie się w mnie wgapiać, oraz zacząłbyś tyradę pytań które kłębią się pod twoją czupryną.- Mruknęła
-Istny zwierzyniec, kot i wilk. Dziwne ,że się nie ganiają. Jakim cudem żyjesz lana?!- Skołowany spytał.
-Kto? Jaka lana? Ja tylko zamieszkuje to ciało. Przejdźmy do rzeczy, wiem co z tym ciałem się stało i wiedz że dusza tej osoby, nie istnieje już w tym świecie. Tuła się w Zaświatach, nie była ona tak czysta jak myślisz. Twoja ukochana była potężną władającą kobietą wymiarów, przegrała pojedynek i została porwana. Reszta znasz, jej ciało zostało porwane, zanim zdołałam je przejąć. To zadziwiające jak rozwinęła swoje życie na tej planecie. Nie wiesz nawet, co to jest czarownica wymiarów? Jesteśmy duszami, które szukają swojego miejsca na planetach, następnie walczymy by dostać się do władzy. Następnie przejąć władzę  w każdym możliwym miejscu w tej galaktyce. Twoja ukochana była ponad to, uważała że możemy żyć jak normalny mieszkaniec. Co za strata talentu, że musiałam ją zabić.
                Ruszył z miejsca, w takim samym tempie wylądował na ziemi. Jego nogi były bezwładne, pomału odzyskiwał w nich władzę, gniew oraz mrok, który gromadził się wokół niego. Wyglądał jak bomba, która czeka tylko by wybuchnąć i pochłonąć wszystko na swojej drodze. Stał się pusty, patrzył tylko na scerowaną twarz księżniczki. Chciał zobaczyć w niej, choć cień wątpliwości i kłamstwa. Zastał tylko beznamiętny uśmiech, który był ewidentnie kierowany w jego duszę.
-Zabiję cię, choćbym miał się smażyć za to. Zniszczę cię twoją duszę , która bezcześci ciało mej ukochanej. Nie jestem bohaterem, ani honorowy jednak bawisz się w grę , którą przegrasz przeciwko mnie.
-Problem jest jeden zły rycerzyku, posiadamy nad tobą władzę. Nie ruszysz się, nawet na milimetr byśmy tego nie wiedziały. Więc możesz próbować mnie zabić, to byłby nawet dla mnie komplement gdybyś był wyzwaniem. Teraz jesteś tylko kimś , kto pomoże nam spełnić nasze plany.
- Ona też jest pieprzoną czarodziejką?- Zaśmiał się
-Nie, ona jest nordyckim potworem, ragnarokiem. Fenrir pupilek Lokiego
-Zamilcz Księżniczko, nie jestem niczyim pupilkiem. Jestem wolna, gdy zabiłam swojego pana.
-Zabawne, czyżby na tym świecie nie było osoby, która ma nienawiść do swojego nauczyciela.- Rzekł rozczarowany.- Mój też nie był najlepszy, więc zabili go jego najlepszy uczeń. Szkoda, że targnął się na coś za dużego dla niego. Przecież nikt nie kazał atakować mu mnie, gdy byłem w krainie cieni. Teraz gryzie glebę, jak wy to zaraz będziecie robić.
-Może użyjesz cieni? Czekaj nie możesz, przecież to moja część ciebie.-Zawarczała.- Więc lepiej wykonuj nasze zadania, jeżeli chcesz kiedykolwiek być wolny.- Triumfalnie się zaśmiała
-Więc, czego oczekujecie ode mnie? Nie będę się wspierać z wami ani opierać. To nie ma sensu w moim stanie, pamiętajcie tylko że nawet kundel może ugryźć.
-Dlatego pora cię wyszkolić, i pokazać realną siłę twoich możliwości.
-Więc dajcie mi, chociaż realne zamiary, jakie macie na najbliższy czas!- Zdenerwowany próbował wstać.
-Chcemy podbić oraz wybić nordyckich bogów- Rzekła czarnowłosa
-Wilczek kąsa swój własny ogon, to jest bardzo zabawne.- Roześmiał się.- Jak mam to zrobić, gdy nie mogłem zabić jej. Czy nie widzicie, że nie mam najmniejszych szans na to?
- Dlatego tutaj my przychodzimy do ciebie z pomocą, mam zamiar moją zdobycz oddać w jej ręce. Ona zrobi z ciebie pogromcę bogów. Zabawnie to brzmi, gdy mówię to zabójcy, który był najlepszy. Jednak nadal to będzie paradoks. Liczę że ta kobieta zrobi z ciebie wojownika, godnego tego kraju.
- Nie liczyłbym na to- znudzony odpowiedział
-Teraz milcz i weź mnie na ręce kundlu- Władczo rozkazała
                Dotyk jej skóry, był dla mnie jak bicz. Coś wewnątrz mnie zaczęło walczyć w niekonwencjonalny sposób używając mojego pulsu. Czy to możliwe, że moje ciało może czuć dotyk kogoś innego niż tej martwej powłoki, pojemnika na dusze? Lana Kage stała się  oficjalnie martwa. Jestem realnym optymistą, więc nie ma sensu szukać czegoś, co wyparowało prawdopodobnie po tej walce, o której wspominała Wiedźma. Zastanawiające jest to co one tak naprawdę knują. Czy to po prostu polityczna rozgrywka , bawiąca tłumy Londynu czy zorganizowane ruchy by zdobyć władzę nad państwami. Ta wilczyca prawdopodobnie posiada wszystkie odpowiedzi , jednak potrzebuję ich teraz. Graz z nimi jest jak gryzienie róży by poczuć jej kolce. Tak łagodna i czuła na górze, jednak droga do niej prowadzi przez kolce. Dlaczego moje życie jest takie popieprzone? Dajcie mi poletko, domek oraz kobietę, a stanę się rolnikiem. Niestety przy odbiorze talentów, ja stałem w drodze pełnej cieni z zakrwawionymi ostrzami. Bóg nigdy nie był dla mnie zbyt hojny, jeżeli już coś mi udzielał, to tylko w formie kredytów. Żądał zazwyczaj zbyt wysokich procentów do zwrotu, czasem nie wiem jak je pokryć. Może to cud, że żyję może ich cholerny spisek. Przecież nie jestem jedyny w tym państwie. Cholerny stopień, podczas rozmyślań nie zauważyłem stopnia, który niezwłocznie zbliżył nas do spotkania z ziemią. Czego pragnąć więcej niż wiercącej się kobiety, która w jednym momencie gryzie, drapie oraz ściska cię mocniej? Moje zwiotczało ciało jednak zareagowało dosyć szybko, stare nawyki nigdy nie zanikają. Wykonałem wiele niekontrolowanych kroków by odzyskać władzę nad grawitacją swojego ciała. Miotające się kilogramy w moich rękach, nie pomagały mi wcale.
-Uważaj jak idziesz, chcesz nas zabić?!-Krzyknęła
-Jakbyś mnie teraz nie dobijała, używając swoich zwierzęcych wdzięków. To mógłbym spróbować nas dostarczyć do wyjścia, nawet w całości.- Odpowiedziałem grzecznie
-Nie pyskuj, tylko nieś szybciej do domu, chciałabym zażyć kąpieli i zjeść coś lepszego niż szpitalne jedzenie.- Zaczęła ironizować
-Gdzie mieszkasz moja pani?- Siliłem się na zachowanie spokoju.
-Jeszcze się głupio pytasz, jak mogłabym kontrolować ciebie bez opieki nad moim nowym nabytkiem.- Zaśmiała się, pokazując swoje białe kiełki.
-To znaczy, że w tym momencie będę miał cię na swoim karku?-Rozpacz wkradła się w moje słowa
-Oczywiście, że tak. Znaj moją litość, nad twoją marną osobą.
-Jeszcze piętnaście minut drogi do domu, wytrzymaj bez kręcenia się. Nie jesteś wcale taka lekka
-Osz ty kundlu.
                Tak naprawdę jej ciężar pomimo swej niechcianej winy, przynosił mi ukojenie. Wygląd jej zmienił się na bardziej delikatny. Zadziwiające jest to jak kobieca fryzura może zmienić wygląd noszącej. Wcześniej kruczo czarne długie włosy, teraz zamieniły się. W stopniowo przykracane włosy z tyłu, z przodu dominowała jednostronna grzywka opadająca na prawe oko, dodające jej uroku. Lekki makijaż nadawał jej skórze aksamitnych rumieńców, co idealnie kontrastowało z wojowniczym wyrazem twarzy. Pomimo tego, że mówiąc teraz to , wszystko widzi się jak misz-masz. To misternie zostało splecone w jedną całość. Niczym przez ręce najlepszego złotnika, lub kowala losu. Przecież utkanie tak cholernie agresywnego i pewnego siebie charakteru w ciele tak delikatnym a jednocześnie silnym i nieustępliwym. Wiąże się z wielkim ryzykiem niepowodzenia. Tutaj mamy efekt spełnionej misji. Który raz to raz zagłębia się w mojej skórze pozostawiając na niej krwawe bruzdy. Zakładam że będę musiał poprosić Katie o opatrunek, i to całkiem sporej wielkości.
-Zbliżamy się, proszę rozluźnij się. Twoje niekontrolowane spięcia, ranią mnie.-Uśmiechnąłem się przez pryzmat bólu
-Wybacz nie kontroluje jeszcze moich nowych przymiotów. Poza tym kto dał ci czelność, do narzekania na cokolwiek. Gdy niesiesz moje doskonałe ciało?
-Mogę zawsze cię puścić- zacząłem rozluźniać chwyt.
-Nawet nie próbuj otwierać swoich rąk dalej, jeżeli życie ci miłe- Złowrogo się uśmiechnęła.
-Widać Fenrir, dodał do ciebie więcej agresji niż przy pierwszym spotkaniu.
-Nie, to naturalne u naszej kobiecej stronie rodziny.-Dumnie wypięła pierś, na tyle ile pozwalał jej mój uścisk.
-To jak wiele cholerstw jak ty nosi ta ziemia?- Zapytałem, spinając mięśnie w oczekiwaniu na ugryzienie.
-Niewiele, zaraz co ty powiedziałeś! Pow…
                Naszym oczom ukazał się Jednorodzinny dom w kraterze po wybuchu. Na samym dole leżał ogród, w którym brązowo włosa, skrzętnie sprzątała posiadłość z opadających liści. Dom nie wydawał się duży na pierwszy rzut oka, jednak to było mylące. Kolory były połączone w sposób płynny. Na tyle, ile da się znaleźć środek między ogniem a wodą. Co dawało nam surrealistyczny wygląd. Efektem tak cudacznej pracy, były spory z laleczką. Ten budynek pokazywał mi różnice między naszymi charakterami lub tym, kto był dorosłym i tym, kto piastował rolę dziecka z niekończącymi się marzeniami. W momencie  kolejnych sentymentów , które jak zwykle mnie nachodziły ostatnimi czasy. Podeszła do nas bezszelestnie Katie, ubrana w strój ogrodniczki. Całkiem przyzwoicie na niej leżał
-Witaj paniczu oraz nieznany mi gościu.- Uśmiechnęła się miło
-Witaj, jak tam moje przysmaki? Mam nadzieje ,że zrobiłaś dla mnie ich dużo, a dla niej daj jakiś duży kawał smażonego mięsa.- Rozluźniłem się słysząc znajomy głos.
-Tylko poproszę o medium rare
-shh- wykorzystała element rozluźnienia, wbijając mocniej swoje pazury.- Zabierz je od moich mięśni
-Słucham?-Spytała skołowana Katia, przychylając głowę w bok.
-To akurat było skierowane do mnie, twój panicz nie ma manier.
-Ale ma za to ogrom ran na barkach, proszę przyjdź później mnie opatrzyć.
-Tak jest!-Rzekła radośnie.
                Przeniosłem ją przez drzwi główne naszego nowego więzienia, które nim było przynajmniej do mnie. Skierowałem się od razu do salonu. Wszystko ,co zostawiłem w danym miejscu leżało na swoim miejscu, tylko teraz poukładane. Ten robot jest niesamowity, jakże niezmiernie cieszę się że go kupiłem, przynajmniej nie muszę się męczyć ze wszystkim samodzielnie.
-Wolałabym, jednak byś zamiast do salonu zaniósł mnie od razu do sypialni. Jestem dosyć zmęczona
-Przecież jeszcze nawet nie pomyślałem gdzie będziesz spała. Rzekłem znudzony.
-To chyba oczywiste, że w twojej sypialni. Prawdopodobnie jest tam największe łoże, a ja potrzebuje jak najwięcej miejsca z swoimi ranami. Więc jako dobry właściciel domu, ugość mnie dzisiaj bez szczekania. Dobrze?- Spytała, dodając do tego perlisty uśmiech
-Oczywiście- odpowiedział musztrowo.
                Gdy ruszyłem w stronę pokoju, który znajdował się na piętrze. Został zaprojektowany tak by wyglądał jak łódź na wzburzonym morzu. Która miała dawać ci spokój, oraz spoczynek wszystkich doznań. Czarne kolory oraz onyksowa pościel dawała duszy odpoczynek.
-Jesteśmy na miejscu, jeżeli czegoś będziesz potrzebować pytaj Katie. Zna ten dom lepiej niż jego właściciel.
-Dobrze- mruknęła niemrawo
-Zatem dobranoc- zamknąłem drzwi za sobą.
                Kierując się w stronę barku w pokoju głównym, zauważyłem moją pokojówkę, była nadzwyczaj niespokojna i wyrzucona z swego rytmu prac domowych. Więc co mogło ją do tego zmusić , przecież była w tym doskonała, a teraz pomijała wiele miejsc. Tak jakby sprzątanie miało tylko oczyścić jej umysł, by skupić się przemyśleniach. Więc dlaczego jak robota, ona cholernie przypomina człowieka. Co jest nie tak w tym świecie. Gdy płoniesz cały świat jest przeciwko tobie, wszystko wokół ciebie jest dziwne i niepoprawne. Problemy mnożą się jak na zawołanie, a wygrane przychodzą ciężko. Jednak gdy wytrwasz tą burzę, zawsze po niej przychodzi słońce. Więc jaki mam powód by walczyć z morzem, kiedy mogę sięgnąć pierdolonego słońca. Niech moje życie teraz zacznie się na nowo, tym razem to ja będę dyktował warunki. Do tego potrzebuje uzyskać wysoką pozycję. Wydaje się to możliwe z tymi możliwościami.
-Katie wychodzę, nie czekaj jak zawsze na mnie
                Chwyciłem pierwszą lepszą książkę , która stała jak na zawołanie w przedpokoju gdzie znajdowały się biblioteczka oraz kratownica z trunkami. Wyszedłem z domu, rzucając tylko cień uśmiechu w stronę moich własności. Szedłem spokojnie pomimo tego, że deszcz ciął z zdwojoną siłą, nie zwracałem na niego szczególnie uwagi. Kroczyłem ciemną drogą, w stronę coraz bardziej jaśniejszego wzgórza. Stanowił on dla mnie swoistą przystań, w której sumowałem wszystkie swoje smutki oraz motywacje. To tutaj dorastałem mentalnie, to tutaj zaczęła się moje kariera zabójcy. Nie jestem dumny z tego, kim się stałem. Jednak jestem dumny z bycia ukochanym najlepszej kobiety, jaką kiedykolwiek mogłem trzymać w swoich ramionach. Dostawałem wszystko, co chciałem, to ona nauczyła mnie żeby nie być tchórzem. Bo ten świat to nie jest słońce i tęcza. Ta ziemia jest pokryta krwią marzycieli, o lepszym świecie. Książkę którą wziąłem z sobą opowiada o tym, jakie były zamiary innych ludzi. Są one zbyt staroświeckie i nie przystosowane do życia, w którym teraz się znajdujemy. Jednak daję jedno, że dzień miecza jeszcze nie zginął. Honor, duma i zmiany to jest to co każdy człowiek posiada. Idealista to ktoś to jest perfekcyjny, ja stanę się bestią. Będę codziennie przekraczał swoje sny, będę czymś więcej nic zabójcą, będę cieniem. Zawalczę o ich drogę, zabiję każdego, kto przeciwstawi się mojemu słowu. Może tak po prostu miało być, może po to cierpiałem by wydobyć z siebie coś więcej. Każdego dnia podejmowałem się walki z wiatrakami, która za każdym razem wyglądała tak samo. Bolała , nie pozwalała na nic. Mój instynkt był zakłócony, czy ona by chciała mojego cierpienia. Zawszę będę nosił jej część w moim sercu. Zawszę będę dążył do tego by stworzyć miejsce na ziemi , w którym dzieciaki dotknięte bólem, miały szanse żyć normalnie. To chyba jedyna rzecz w moim życiu, która nie bierze się z zabójstw, skalpowania, wymuszeń i skurwysyństwa. Jestem czymś co może dać im szansę. Więc pomimo tego że cierpiałem, dlaczego ma cierpieć ktoś więcej. Może ich plan ma znieść wojnę, będę ich psem. Niech robią cokolwiek, gnę się przed twoim duchem lana. Koniec strachu i życia przeszłością, cień wystarczająco się nakarmił się mną. Teraz pora pokazać mu jego miejsce. Progress nadchodzi, wizja lepszego siebie. Pomimo że prawdopodobnie samotnego jednak tworzącego, budzi w mnie prawdziwe emocje. Wolę , chęć walki oraz najważniejsze iskrę. Pora zapłonąć.
-Wreszcie zrozumiałeś pewne rzeczy?- Ktoś zapytał- Nie próbuj się odwracać.
-Jeżeli pytasz o mnie, to nadal nie wiem dlaczego to tyka się mnie. Jednak wiem że rzucę wyzwanie nawet bogom. By wywalczyć wolność sobie i stworzyć kawałek ziemi godny normalnego życia.
-Twoje słowa brzmią ironicznie, w ustach mordercy jakim jesteś i się staniesz. Miałam ostatni sen przed śmiercią. Powiedział on mi jedno, że z bogami na pewno zetrzesz się w niedalekiej przyszłości.
-Więc będę gotowy by walczyć o to czego pragnę.
-Dam ci klucz, do twojego umysłu.
-Czym on jest?
-Twoją wolą oraz brakiem wątpliwości że cokolwiek ci się w życiu powiedzie. Teraz wracaj, tam gdzie cię oczekują. Zacznij żyć. Byłam z tobą, to był zaszczyt.Więc teraz, chciałabym tylko byś był szczęśliwy, nie próbuj się mścić, to boli. Byłam kimś, kto był gorszym niż ty. Teraz wiesz kto mieszka w moim ciele. Nie wszystkie jesteśmy złe, zostałyśmy stworzone na podobieństwo bogów. Jednak nasz wynalazca dał nam duszę. Jedne się zbuntowały, inne walczą za bogów mitologii. Więc uważaj, wszystko co teraz się zacznie będzie dotyczyć walki o życie. Kiedy będziesz myślał że przegrasz, porażka jest gwarantowana. Gdy zmienisz swoje nastawienie, twoje szansę się zwiększą nieprawdopodobnie.
-Lana gdzie się teraz znajdujesz, nadal mam ochotę pomimo wewnętrznych zmian. Na zabicie pozszywanej księżniczki. Jednak jak sama powiedziałaś, nie ma to sensu. Więc dlaczego przychodzisz do mnie teraz.
-Powiedzmy że chciałam się odwdzięczyć, za spędzony wspólnie czas. Za miłość jaką mnie obdarzyłeś oraz jaką mogłam ci dać. Natchnąć cię do czegoś więcej, niż tylko zabijania.
-Rozumiem, więc żegnaj.
- Postaraj nie oceniać się, posiadaczki mego ciała. To już się stało oraz przestań się obwiniać.
                Ruszyłem w stronę domu biegiem. Pierwszy raz w moich oczach pojawiły się łzy. Pragnąłem tylko teraz się położyć i zacząć działać następnego dnia. Moje ciało było nadszarpnięte po walce. Mięśnie popadły w dystrofie, mój refleks oraz wytrzymałość nie jest tak dobra jak była. Boże ona była cholernie trudnym wyzwaniem. Mam nadzieję że już więcej nie spotkam na swej drodze żadnej innej kobiety. Wystarczy ich już w moim życiu, zatem gdy już stoję u wrót mojego piekła. Wkroczę do niego chociaż by nie budzić nikogo w domu. Właściwie po co ja brałem tą butelkę , skoro nie mogłem nawet z niej skorzystać. Gdy piekło daje ci broń , a niebo klucze co wybierzesz? Oczywiście że butelkę z dobrym trunkiem. Nie zapalając światła wkroczyłem na piętro, zatrzymując się przy sypialni gdzie usłyszałem dźwięk fleta oraz dziwną pieśń.
Cień rzucony na nas
Dzieci wojny, zjednoczone pod jednym sztandarem
Mkną w stronę nieba
Oczekując na lepsze życie

Huragan uczuć zmusza ich do walki
Boże jedyny przebacz
Grzeszymy swoimi uczynkami
Daj nam młot na nasze winy

Nie krzycz, nie kochaj
Po prostu nam przebacz
Wpuść przez swoje wrota
Dając ten jedyny promyk
Nadziei na lepsze jutro
Zapomnij o nas
Wybacz
Zabij, skrzywdź
Tylko wpuść przed swe oblicze
                Jej ogon poruszał się tak hipnotyzująco. Zatracając się w uczcie serwowanych dla mych uszu. Butelka kolejny raz mimowolnie, drgała przy moich ustach. Dlaczego nie widziałem tego, jaka ona jest ładna. Alkohol czyni ludzi bardziej otwartymi, zabierając im rozum. Zresztą komu to potrzebne.
-Wejdź tu Kundlu, jeżeli i tak masz zamiar warować przy drzwiach- rozbawiona popatrzyła na mój niemrawy krok.- Zadziwiające, że taka ilość alkoholu cię nie powaliła.
-Po prostu zamilcz i zaśpiewaj mi cokolwiek związanego z tobą. Nie czuj się lepsza, bo jesteś na mojej łasce, będę poił się tym tak samo jak tym alkoholem. Nie znosisz tego, widać to po tobie. Jednak nie narzekałaś gdy niosłem cię na rękach.
-Odważny jesteś piesku. Czy aby alkohol nie rozwiązał ci za bardzo ust?
-Może nie aż na tyle, by uważać cię za kobietę.- sarknąłem
-Ciekawe dlaczego jednak twój wzrok ciągle mnie pożera.- Uśmiechnęła się
-Widać dawno nie czułem kobiecego ciała tak blisko, jak teraz. Tak dawno nikt nie był w mojej woli. To takie przyjemne- Rozmarzyłem się
-Więc o czym chcesz posłuchać, zanim dojdzie do zamieszek w twoim pokoju?
-Katia!! Przynieś mi jeszcze wina?- Krzyknąłem- Też chcesz ?
-Nie odmówię, jeżeli twój mrok wisi nad tobą.
--Dlaczego jesteś taka władcza w stosunku do mnie, przecież nasza walka skończyła się remisem. Więc dlaczego robisz z tego niesamowitą wygraną? Przecież pokonałem cię bez użycia magii.
-Rzeczywiście masz rację, więc dlaczego?- Zamyśliła się- Prawdopodobnie to cecha uzyskana po matce. To ona trzymała wszystko w rydzach
-A takie niegrzeczne wilczątko jak ty, kto będzie trzymał na smyczy? Spytałem zbliżając się do niej o krok od jej pięknej twarzy. Może ja wziąłbym na siebie to brzemię?- Zapytałem retorycznie
-Naprawdę uważasz że jestem taka ciężka?-Zażartowała- Jesteś bardzo ciekawy szczeniaku. Jednak to ja nadal mam nad twoim wnętrzem władzę.
-I nie tylko- mruknąłem
-Więc przestań mi tu pomrukiwać i delektuj się moją sztuką- Mówiąc to położyła palec na jego wargach
-Więc o czym będzie?- grzeszny uśmiech pojawił mi się na ustach
-Ballada o zakochanych z starych dziejów tej ziemi. Możliwe że ci się spodoba
                Przygryzłem go, tak bardzo mieszane uczucia w mnie teraz krążyły. Nigdy nie spodziewałem się znów je odczuwać, to będzie ciekawa znajomość. Dźwięk instrumentu znowu dał o sobie znać, tym razem bardziej melodyjnie
W zimę czekam na ciebie
Przy wierzbie płaczącej
Opowiadającej miłosne historie
Czekając na ciebie nieustannie
Wciąż przy tym samym pomniku
Miłości nieskończonej wyciągniętej z otchłani
Setki, tysiące kropel snów wylanych w drzewo
Przy którym wyznawaliśmy swe grzechy
Grzechy słodkie i śmiertelne
Poznaliśmy smak śmiertelnej przyjemności emocjonalnej
Trwając za twoją obietnicą
Stałem na śniegu czystym i pięknym jak twoja dusza
Teraz Starożytny stwór opowiada naszą historię porwaną
Przez ludzką zachłanność szybkości i głupoty
Patrzyłem jak twe ciało opada jak płatek śniegu
Uśmiech na twej twarzy nie zgasł do końca twej drogi
Gdy oglądałem twe ciało w strzępkach, wciąż płakałem
Prosiłaś, błagałaś, wciąż powtarzałaś że wygrasz
Przegrałaś z przemysłem ludzkim wciąż niezniszczalnym
ŚcierałaśMOJE  łzy pustki
Odchodziłaś z tego świata, zostawiając ślad swój w mym szaleństwie
Wprowadzając mnie w wieczne cierpienie
Sprowadzając mnie znów na samo dno
W mojej wyobraźni kreuje naszą przyszłość
Wciąż martwą , drażliwą wciąż nieśmiertelna.
Tracę kontrolę nad swoimi marzeniami
Przedzierasz się przez nie swoim słodko trupim głosem
Wciąż naturalnie zachęcającym do spróbowania twoich zimnych ust
Wciąż czekając na ciebie przed ołtarzem naszej przyszłości trwam przy tobie
Gwałcony przez dotyk innych wciąż pragnę twojej bliskości
Nieśmiertelnie porwany przez ciebie
Logika świata zabrała mi ciebie z naszego świata
Wolnego od wojen codzienności i życia w ciągłej grozie
W grocie naszego królestwa wciąż kreśliliśmy wzory naszej przyszłości
Nie zrażeni parliśmy do przodu by uniknąć szczeliny w której mnie znalazłaś
Małego nieposkromionego chłopca
Wciąż trwam przy naszej pamiątce ...
           

            Powoli moje ciało osuwało, się pod tą piękną opowieścią. Mógłbym słuchać jej w nieskończoność. Brak mi tylko jej ciepła, jednak ogon przy mojej ręce całkowicie mi starczy. Zacząłem nim się bawić. Zabawnie, nawet nie próbowała się temu opierać

sobota, 2 maja 2015

Nordycki potwór oraz Lalka

                   Dlaczego Londyn zawsze płacze w dzień sądu? Nieważne czy osoba ta jest winna lub nie. Niebo w dzień pracy zabójców jest zawsze ciemne, niczym ukryte części ich dusz i marzeń. Być może kiedyś trafi się ktoś z jakąś iskierką w duszy, która będzie cieszyć nasze państwo-miasto. W mojej ciele pustka pokrywa coraz bardziej zakamarki astralnego ciała. Czy się boję? Kto by się wątpił w siły nadprzyrodzone, które rządzą twoim losem. Problem powstaje wtedy, gdy ty po prostu olewasz te prawa i pniesz się swoją ścieżką, Nie mam nic do stracenia, dom będzie stał jeszcze wiele lat po mojej śmierci. Moja Katie sama będzie dbać o dom a konserwator o nią. Więc koło wzajemnej adoracji się zamyka. Kim jest mój cel, jakie posiada zdolności? Jeżeli jest szermierzem, to włada tylko mieczem? W tym pieprzonym świecie nic nie wiadomo. Co oni wynajęli lub kogo do swoich celów? Boże broń tylko przed magią, jeżeli tam u góry ktokolwiek jest

-.-
                W wielkim piętrowym budynku, który wyglądał niczym tort weselny tylko stu piętrowy. Znajdowały się dwie kobiety. Bił od nich chłód, tak zimny że czuć było go poza salą bojową.  Milczały, lecz język ich ciał wskazał że badają swoje umiejętności oczami. Pozszywana białowłosa, wyglądała niczym misternie zrobiona lalka. Ciało jej wskazywało na niewinność, lecz dusza grzmiała i żądała. Aura pokrywała jej delikatne kształty. Druga długowłosa stała w bojowej pozycji jakby oczekiwała ataku. Jej warkoczyki splecione do samej skóry podrygiwały nieznacznie z każdym ruchem jej głowy. Przypominało to istny taniec węży o czarnym niczym noc odcieniu. Duże zielone oczy pokazywały iskierki gotowości oraz braku stresu. Pełne czerwone usta zaczęły się otwierać
-Więc czego oczekujecie ode mnie?
-Masz pokonać i nie zginąć cienia, to zadanie nie wydaje się trudne dla posiadaczki Fenrira
-Musicie mieć niesamowite pokłady pieniężne, że zgodzili się na wynajem moich umiejętność.-Przechyliła głowę w bok
-To akurat twój najmniejszy problem, skup się na zadaniu. Nie oczekuj ataku z zaskoczenia, byłabyś pewnie martwa ,szybciej niż o tym teraz pomyślałaś
-Zadziwiająca jest twoja wiedza Maszkaro, czym walczy?- Białogłowa drgnęła słysząc obrazę.
-Dwa sztylety, dobrze wyuczony walcząc wręcz. Genialny taktyk.-Odpowiedziała beznamiętnie- Niedługo powinien zawitać w progi tej Sali, lepiej się postaraj. Nie chciałabym interweniować i tracić jego emocji i zła kryjącego się w nim.
-Czyli moim zadaniem jest stworzenie dla was pieska śmierci?-Rzekła milcząco
- Nie ty masz go po prostu oszołomić i zakuć. My go wytresujemy.- Odpowiedziała łagodnie
-Chcecie pozbawić waszego najlepszego zabójcę honoru, podoba mi się to. – Strzeliła biodrami\
                W Sali do walk zaczął padać śnieg. Powoli odmierzając czas, lodowa wojowniczka zaczęła się przygotowywać do walki. Poznając ekwipunek przeciwnika, pozbyła się ciężkiej broni. Co zostawiło ją w przyległym do ciała tunice oraz rozłożystych spodniach, których nogawki zostały ściśnięte bojowymi tytanowymi butami. Zmaterializowała miecz oraz dużą tarczę. Oczekując siadła czekając na swojego przeciwnika.
-.-
Mijałem przechodniów, nie zwracając na nich uwagi. Przygotowywałem umysł na wszystko, zawsze uważałem, że im mocniejszy przeciwnik tym lepiej dla mnie. Jeżeli go pokonam to większa chwała dla mojej osoby, gdy mnie zabije to chociaż zrobi to z honorem. Więc już jestem na miejscu pora wejść. Coś w mnie wpadło, zauważyłem tylko białe włosy i blizny. Nie zdążyłem jej się nawet przyznać. Tylko kolor włosów mnie przyciągnął do jej skrzywdzonej osoby. Swoisty narkotyk dla mojej duszy , zresztą jak każdy egzotyczny kobiecy wygląd. Cóż pora ruszyć się z miejsca, by wbić się w tego molocha. Ile to cholerstwo ma pięter. To prawdopodobnie będzie najwyższe piętro, może po prostu kogokolwiek spytam.
-Witaj, czy mógłbym ci przeszkodzić ?- Spytałem nieznajomego wysokiego oficera
-Kto ty? Dlaczego zaczepiasz wyższego rangą psubracie!- Zdenerwowany wykrzyczał wszystko na jednym oddechu.
-Ja.. Przepraszam. Chciałem tylko spytać, jak dostać się do major damy naszej jednostki
                Przynajmniej czasy szkoły oficerskiej nie zatraciły się w mnie tak bardzo, by zapomnieć jak podać prawidłowo nazwę najwyższego rang ą wojownika.
-Jedź na najwyższe piętro, życzę szybkiej rekonwalescencji.
-Tak jest i dziękuje! -Wyprężyłem się
                Więc komu w drogę , temu szpital na przystanku? Dziwną mają tutaj etykietę. Tylko ten sam wkurzający dźwięk, który ogłasza przybycie windy. Nie czuję nikogo poza tym zagubionym człowiekiem na tym piętrze ani na wyższym. Czyli to jednak wszystko prawdopodobnie jest ukartowane. Niech ktoś mnie zbudzi z tego snu. Niech moje życie w tym momencie przejdzie w cień, wyostrzy mój umysł. Pora pozbyć się tego ścierwa z swojego ciała. Same spodnie wystarczą. Nic nie będzie mi ograniczać ruchu. Kwestia zaskoczenia została pominięta. Nie lubię gdy zabierają mi pole do popisu. Piętro pięćdziesiąte piąte, ostrza już gotowe. Siedemdziesiąte , moje ciało jest gotowe. Setne, to już czas na przygotowanie śmierci.
-Witaj, czekałam na ciebie kundlu.- Rzekła nieznajoma uśmiechając się.- Nie masz nic przeciwko że będziemy walczyć na moich warunkach?
-Czy mam jakikolwiek wybór?0 mruknąłem
-Zawsze możesz się  poddać – Powiedziała chwytając się złączając obie ręce pod piersiami- Oddać się mojemu nordyckiemu urokowi
-Jesteś śliczna, dlatego ciężej będzie mi ciebie zabić.
-Więc zatańczy kundelku, Auuu!!!!!! – Zawyła
- Co ty do cholery.
                Ruszyła z miejsca powoli, ciągle badając mnie swoimi wielkimi oczętami. Ruszyłem również ja używając od razu przyśpieszenia. Niech walka trwa na moich zasadach. Uderzam całą siłą jaką posiadam. Blokuje tarczą, Wpycham sztylet w lukę powstałą po zasłonięciu się tarczą, wyrywa mi sztylet z ręki i go odrzuca. Co za wredna..
-Co jest kundelku, tylko na tyle cię stać?- Zakpiła- Opisywali cię lepiej.
-Za dużo szczekasz, moje oczy cię poznały teraz pora na ciało!
-Jesteś tego pewien ?
-Nie, ale nie mam nic więcej do powiedzenia, więc…
                Ruszyłem, postawiłem teraz na szybkość. Skoki, małe kroczki zwody ciałem, pchałem, uderzałem, sztyletowałem. Wszystko odbijała, jest cholernie potężna w obronie. Do tego prawie się nie porusza. To będzie niesamowicie ciężki pojedynek. Znowu ten sam schemat, jednak tym razem się odsunęła. Ruszyłem na nią, nagle wykonałem niski pad oraz odbicie w przód. Jest po niej, teraz tylko głęboko ciąć. Nawet nie zdążyłem wykonać żadnego ruchu ręką. Uderzyła mnie biodrem z tanecznego ruchu, przynajmniej ją kopnąłem. Wyrzuciła mnie z swojego kręgu, znowu krążyłem wokół niej. Śnieg pozostawiał moje ślady, stawał się coraz bardziej wydeptany oraz śliski. Cholera jak wszystko ma cię zerżnąć to zrobi to w najgorszym momencie .
-Wuff zbliżyłeś się do mnie bez używania magii! Na co czekasz? Użyj czegoś w tym momencie.- Niecierpliwiła się
-Po co?
                Ruszyłem znowu do natarcia, jej tarcza coraz bardziej opadała, co znaczy że moje kocie ruchy zaczynają działać. Pora zmienić taktykę, jak ona mnie nazwała? Kundlem! To kundel teraz pokaże jej kiełki. Zacząłem nieregularnie do niej podchodzić to podbiegać, unikając sztychów oraz okrężnych ciosów miecza. Znowu utworzyła się luka, tym razem jednak po prostu wbiegłem. Uderzyłem, pojawiło się coś miękkiego na drodze mojego sztyletu. Trafiłem! Auu przejechała po moim lewym boku, znowu wycofanie. To tylko powierzchowna rana.
-Rzeczywiście nie myliłam się co do twojego opisu kundlu, teraz pora żebym ja przeszła do ataku.
                Wyrzuciła w powietrze tarcze oraz miecz by w tym samym czasie wyciągnąć z pokrowca przymocowanego przy onucy buta flet. Wzięła głęboki oddech, zaatakowałem. Miecz nagle pofrunął w moją stronę, a ona odskoczyła zwiewnie w drugą stronę. Cholerna kobieta, co ona posiada jeszcze w swoim arsenale. Niesamowita obrona, to chyba to, na czym skupia swój styl, pora przejść a raczej postarać się zaatakować bez broni. Schowałem sztylety. Usiadłem w miejscu, złożyłem swoje ciało do pozycji lotosu i czekałem.
-No i czego tak siedzisz na zimnie, wilka złapiesz- Zażartowała
-Wydaje się że jednego już muszę się pozbyć, to chętnie wezmę twoje oczęta na pamiątkę.
-Wrrr, jednak nawet nie posiadasz manier.- Warknęła
-No już nie warcz na mnie, to był komplement.
                Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, tym razem ruszyła na mnie. Jej osprzęt wirował wokół niej. Jedyne co zauważyłem przed uskoczeniem, że każdy jej ruch w prawą stronę lub lewą stronę odpowiada za inny ruch ataku oraz obrony. Jednak jest realnie przypisany do jej rąk, co jest ciekawą taktyką. By móc użyć swoich zdolności muszę się do nie j zbliżyć. Więc czekam w miejscu, znowu w tej samej pozycji i obserwuję. Czy się denerwuję? Dlaczego? Ona jest typem obrońcy by wygrać ten pojedynek musi zaatakować, więc po prostu zbiorę w sobie odpowiednią ilość spokoju by wykonać mój manewr . Dalej poruszała się  w swoim tanecznym kroku, ruszyła tym razem dynamicznie. Prawa strona dominuje, co ona tam trzymała. No tak pędzące drewno mówi wszystko. Uniknąłem, wykonała krótki ruch w przód razem z ukłonem. Miecz uderzył z góry, jednak znowu zostawiła lukę. To nic że oberwę. Mogę ją zabić, pomimo szarpnięcia jakie poczułem. Podbiegłem do niej ile sił w nogach. Uderzając w piszczel, cholerny tytan. Jednak wyprostwała się, teraz goniec bije królową.
-Cisza!
                Jej ekwipunek bojowy padł nieżywy, ona chcąc grać dalej na flecie próbowała uciekać. Jednak jej magia już nie działała. Teraz została brutalna walka, tutaj ja dominuje. Kopnąłem ją mocno w brzuch, zgięła się w pół. W trakcie prostowania się, złamałem jej nogę niskim kopnięciem. Dźwięk jaki wydają połamane kości, był teraz moją melodią. Teraz ja zagram, ale na jej ciele. Złapałem ją jednorącz i wyrzuciłem w górę, wyskakując za nią w powietrze. Złapałem w powietrzu sierpowym, skręciłem tułów, i z całej siły odepchnąłem się od niej. Co zaafektowało tym , że uzyskałem większą wysokość, a ona runęła w dół w ciszy. Przysiad na suficie pozwolił mi skumulować, jeszcze więcej energii oraz trochę czasu by wziąć sztylet w rękę i pomknąć w dół. Każda sekunda lotu, wydawała śmiertelne echo śmiechu. Tak zawsze brzmi ballada między wojownikami. W końcu walczy ciało, mózg może pomóc. Tym razem miałem po prostu więcej szczęścia niż rozomu. Jednak nie zauważyłem tego , że jakimś cudem pozbierała się z ziemi i zaczęła znowu warczeć. Zaraz to się skończy. Cholera ona zaczyna się przeobrażać.
-Wreauuu- Potężny ryk
-Znowu…
                Wybuch soniczny mnie odrzucił mnie w dal. Czuje się oszołomiony, znowu coś nowego. Zaraz co ona robi przy mnie i dlaczego lecę na ścianę. Cholera jest twarda, wykonałem nieznaczny skręt stóp by uniknąć przerwania mojej głowy od reszty kręgów. Odskoczyłem oraz pobiegłem na koniec Sali. Kurwa mać, gdzie oni wytwarzają tak piekielnie odporne dziewczyny, zaraza tego świata. Chociaż przyjemna. Zmiany w sylwetce, które uzyskała, to piekielnie szpiczaste uszy. Które wyglądają aksamitnie że aż chcę się je pogłaskać. Czarno biały ogon, który teraz wisiał w jednym miejscu , pokazywał jej spokój, pomimo poniesionych ran. Długie pazury były gotowe do ataku, cała reszta uzyskała jeszcze bardziej kobiecy wygląd. Tak jakby to coś w środku posiadało zwierzęcy magnetyzm.
Oczywiście była kobieca przed przemianą, jednak teraz to się jeszcze bardziej zmieniło. Gdy ruszyła znowu do ataku, każdy mięsień aż drgał i się rwał do wykonania swojej pracy. Starliśmy się pomimo zablokowania, oberwałem w bark. Dłużej tak nie pociągnę, jednak może jest coś mogę zrobić. Tylko muszę się zatracić w cieniu. To może być ryzykowne. Zresztą tańcząc z nią na śmierć i życie wiem że cokolwiek nie zrobię i nie wezmę ryzyka w swoje ręce. To zdechnę jak pies, pod naporem jej ataków. Ciągle skakałem, jednak dosięgła mnie. Trafiła prawdopodobnie w wnętrzności poniżej klatki piersiowej.
-Wybacz, lecz teraz zginiemy razem


…………………………………
                Księżniczka Londynu obserwowała walkę z ukrytej komnaty, śledząc każdy ruch mężczyzny.
Przypatrywała im się  swoim metalicznymi tęczówkami. Za każdym uderzeniem w zabójcę , jej mina się smuciła i analogicznie , gdy trafiał
-Wydaje mi się  że powinnaś zainterweniować, gdyż możemy stracić naszą główną  broń- Rzucił pochmurnie
-Przypatrz się uważnie na nich. To już nie jest walka, teraz każdy z nich wykonuje swój ostateczny ruch. Nikt nie chcę tego przegrać. Tak wygląda sztuka gdy ścierają się z sobą totalna obrona z destrukcją. Coś musi upaść pierwsze.- Jak zwykle beznamiętnie wyznała to co myśli. To nie jest , jeszcze ten moment
                Za szyby było widać. Jak mężczyznę zaczynają pokrywać cienie, zezwierzęcona forma najemnika, uciekła w tył. Również zaczęła gromadzić energię w pazurach. W tym momencie ścierały się z sobą dwie destrukcyjne siły. Cień ruszył na wilka, który nic sobie z tego wszystkiego nie robił. Również atak cienia nie zadziałał. Jednak następne kopnięcie było już odbite, co wyrzuciła wilka w tył. Przed kolejnymi szybkimi krokami, które wyglądały jak teleportacje. Wilczyca obrywała coraz bardziej. Kolejne naznaczenie, kolejna seria uderzeń. Wydawałoby się obserwatorowi że to już koniec nordyckiej kobiety, jednak ona po prostu wrzasnęła.
-Szpony Fenrira
                Zaciekłe machnięcia wzmocnionymi pazurami zostawiały ślady na skórze Gabriela, jednak on nadal parł. Atakował, unikał, szukał oraz ukrywał ciągle swój zamiar. Ślady zaczynały świecić, pochłaniając światło z otoczenia Fenrira. Dotknął jej trzeci raz. W tym momencie powstał ogromny wybuch , który stworzył dziurę w ścianie sekretnej sali.
…………………………….
                Zostałem wypluty przez cień. Ledwo żywy, jej rany są takie same jak moje. Czyli prawdopodobnie przeżyjemy to. Opadający kurz ukazał mi dwie sylwetki. Jedną widocznie delikatną drugą potężnie zbudowaną. No to chyba po mnie , nagle coś poleciało w moją stronę. Zakotwiczyło się na mojej szyi, szarpnęło mnie w stronę ziemi. Smycz, naprawdę teraz zrobili z mnie psa. Dym opadał, a ja miałem okazje zobaczyć mi znajome włosy oraz twarz, jednak teraz całkowicie połatanej. Tracę przytomność, ponieważ mój wzrok się osłabia. Więc po prostu się położę i poczekam na swoje sny,