Między wymiarowe
Czarownice.
W
szpitalnej Sali , która znajdowała się w wielkim gmachu. Przebywały trzy osoby,
każda pogrążona w swoim świecie myśli. Jedna osoba tylko grała swoim rytmem
oddechów w berka z ciszą, która panowała w pomieszczeniu. Światło padało na
śnieżnobiałą pościel, po której miotał się czarny aksamitny ogon z bieluteńką
plamką na końcu. Był strasznie skoczny, co znaczy, że właścicielka nie była w
zbyt dobrym nastroju, do czegokolwiek. Oczy jednak zdradzały zatroskanie, co
wyglądało jak burza uczuć, odbitych w wielkich szmaragdach. Druga osoba
wpatrywała się w ciało, które leżało w łóżku. Atmosfera wskazywała na to że
niedługo można spodziewać się zamieci śnieżnej, która będzie smagana przez
ogniste pioruny. Człowiek leżący na łóżku, zaczął wykonywać nieznaczne ruchy.
Próbował się przewrócić na drugą stronę, jednak coś skutecznie blokowało mu to.
Była to owa księżniczka z północy.
-Czy my go nie możemy po prostu obudzić, i mu wszystko
wyjaśnić?-Rzekła zdenerwowana- Przecież posiadamy nad nim taką władzę, że jego
słowo nic nie znaczy. Mógłby próbować wywołać ragnarok, a i tak musiałby
pozostać w domu i czekać na swoją panią.- Zakończyła swoją wypowiedź uderzeniem
ogona.
-Twoje zwierzęce przymioty zostaną już na zawsze?-Beznamiętny
ton głosu, poruszył się pod wpływem impulsu.
-Tak, jest to cholernie wkurzające, ten kundel zmusił mnie
do użycia ostatecznej formy. Cały cud, że jego ostatnia próba zaznaczenia nie
padła w żadne witalne miejsce, tylko na dolną część kręgosłupa. To dam radę zregenerować.
Teraz mam, chociaż powód, by wykorzystać go, jako swojego służącego.
-Myślisz się, że wyrazi na to zgodę?- Uśmiechnęła się.
-Ma jakikolwiek wybór, jego blizny po moich pazurach.
Blokują przepływ jego mocy, łącznie z twoją smyczą jest nasz. Ciągle ci to
powtarzam jakbyś, nigdy mnie słuchała.
- Muszę cię słuchać?- Sarknęła.- Przecież, co drugie słowo,
przerywasz warczeniem.- Roześmiała się
- Ty wredna suko
Czarnowłosy
osobnik pomału zaczynał otwierać oczy. Na jego twarzy widniał grymas bólu,
który świadczył o jego rozległych ranach. Nagle płeć piękna zwróciła swój wzrok
na posiadacza zielonych oczu.
-Gdzie ja jestem? Cholera, dajcie mi pójść do toalety!-
warknął- Ty wilczek złaś z mojej
pościeli, bo blokujesz mi możliwość wiercenia się. Cześć Lana! Jak to?
Wyraz
szoku mieszał się z paletą radości oraz złości. Gdy wpatrywał się w dzieło
londyńskich lekarzy. Jego twarz zmieniała swoje barwy, jak na loterii.
-Może przestałbyś wreszcie się w mnie wgapiać, oraz
zacząłbyś tyradę pytań które kłębią się pod twoją czupryną.- Mruknęła
-Istny zwierzyniec, kot i wilk. Dziwne ,że się nie ganiają.
Jakim cudem żyjesz lana?!- Skołowany spytał.
-Kto? Jaka lana? Ja tylko zamieszkuje to ciało. Przejdźmy do
rzeczy, wiem co z tym ciałem się stało i wiedz że dusza tej osoby, nie istnieje
już w tym świecie. Tuła się w Zaświatach, nie była ona tak czysta jak myślisz.
Twoja ukochana była potężną władającą kobietą wymiarów, przegrała pojedynek i
została porwana. Reszta znasz, jej ciało zostało porwane, zanim zdołałam je
przejąć. To zadziwiające jak rozwinęła swoje życie na tej planecie. Nie wiesz nawet,
co to jest czarownica wymiarów? Jesteśmy duszami, które szukają swojego miejsca
na planetach, następnie walczymy by dostać się do władzy. Następnie przejąć
władzę w każdym możliwym miejscu w tej
galaktyce. Twoja ukochana była ponad to, uważała że możemy żyć jak normalny
mieszkaniec. Co za strata talentu, że musiałam ją zabić.
Ruszył
z miejsca, w takim samym tempie wylądował na ziemi. Jego nogi były bezwładne,
pomału odzyskiwał w nich władzę, gniew oraz mrok, który gromadził się wokół
niego. Wyglądał jak bomba, która czeka tylko by wybuchnąć i pochłonąć wszystko
na swojej drodze. Stał się pusty, patrzył tylko na scerowaną twarz księżniczki.
Chciał zobaczyć w niej, choć cień wątpliwości i kłamstwa. Zastał tylko
beznamiętny uśmiech, który był ewidentnie kierowany w jego duszę.
-Zabiję cię, choćbym miał się smażyć za to. Zniszczę cię
twoją duszę , która bezcześci ciało mej ukochanej. Nie jestem bohaterem, ani
honorowy jednak bawisz się w grę , którą przegrasz przeciwko mnie.
-Problem jest jeden zły rycerzyku, posiadamy nad tobą
władzę. Nie ruszysz się, nawet na milimetr byśmy tego nie wiedziały. Więc
możesz próbować mnie zabić, to byłby nawet dla mnie komplement gdybyś był
wyzwaniem. Teraz jesteś tylko kimś , kto pomoże nam spełnić nasze plany.
- Ona też jest pieprzoną czarodziejką?- Zaśmiał się
-Nie, ona jest nordyckim potworem, ragnarokiem. Fenrir
pupilek Lokiego
-Zamilcz Księżniczko, nie jestem niczyim pupilkiem. Jestem
wolna, gdy zabiłam swojego pana.
-Zabawne, czyżby na tym świecie nie było osoby, która ma nienawiść
do swojego nauczyciela.- Rzekł rozczarowany.- Mój też nie był najlepszy, więc
zabili go jego najlepszy uczeń. Szkoda, że targnął się na coś za dużego dla
niego. Przecież nikt nie kazał atakować mu mnie, gdy byłem w krainie cieni.
Teraz gryzie glebę, jak wy to zaraz będziecie robić.
-Może użyjesz cieni? Czekaj nie możesz, przecież to moja
część ciebie.-Zawarczała.- Więc lepiej wykonuj nasze zadania, jeżeli chcesz
kiedykolwiek być wolny.- Triumfalnie się zaśmiała
-Więc, czego oczekujecie ode mnie? Nie będę się wspierać z
wami ani opierać. To nie ma sensu w moim stanie, pamiętajcie tylko że nawet
kundel może ugryźć.
-Dlatego pora cię wyszkolić, i pokazać realną siłę twoich
możliwości.
-Więc dajcie mi, chociaż realne zamiary, jakie macie na
najbliższy czas!- Zdenerwowany próbował wstać.
-Chcemy podbić oraz wybić nordyckich bogów- Rzekła
czarnowłosa
-Wilczek kąsa swój własny ogon, to jest bardzo zabawne.- Roześmiał
się.- Jak mam to zrobić, gdy nie mogłem zabić jej. Czy nie widzicie, że nie mam
najmniejszych szans na to?
- Dlatego tutaj my przychodzimy do ciebie z pomocą, mam
zamiar moją zdobycz oddać w jej ręce. Ona zrobi z ciebie pogromcę bogów.
Zabawnie to brzmi, gdy mówię to zabójcy, który był najlepszy. Jednak nadal to
będzie paradoks. Liczę że ta kobieta zrobi z ciebie wojownika, godnego tego
kraju.
- Nie liczyłbym na to- znudzony odpowiedział
-Teraz milcz i weź mnie na ręce kundlu- Władczo rozkazała
Dotyk
jej skóry, był dla mnie jak bicz. Coś wewnątrz mnie zaczęło walczyć w
niekonwencjonalny sposób używając mojego pulsu. Czy to możliwe, że moje ciało
może czuć dotyk kogoś innego niż tej martwej powłoki, pojemnika na dusze? Lana
Kage stała się oficjalnie martwa. Jestem
realnym optymistą, więc nie ma sensu szukać czegoś, co wyparowało
prawdopodobnie po tej walce, o której wspominała Wiedźma. Zastanawiające jest
to co one tak naprawdę knują. Czy to po prostu polityczna rozgrywka , bawiąca
tłumy Londynu czy zorganizowane ruchy by zdobyć władzę nad państwami. Ta
wilczyca prawdopodobnie posiada wszystkie odpowiedzi , jednak potrzebuję ich
teraz. Graz z nimi jest jak gryzienie róży by poczuć jej kolce. Tak łagodna i
czuła na górze, jednak droga do niej prowadzi przez kolce. Dlaczego moje życie
jest takie popieprzone? Dajcie mi poletko, domek oraz kobietę, a stanę się rolnikiem.
Niestety przy odbiorze talentów, ja stałem w drodze pełnej cieni z
zakrwawionymi ostrzami. Bóg nigdy nie był dla mnie zbyt hojny, jeżeli już coś
mi udzielał, to tylko w formie kredytów. Żądał zazwyczaj zbyt wysokich procentów
do zwrotu, czasem nie wiem jak je pokryć. Może to cud, że żyję może ich
cholerny spisek. Przecież nie jestem jedyny w tym państwie. Cholerny stopień,
podczas rozmyślań nie zauważyłem stopnia, który niezwłocznie zbliżył nas do
spotkania z ziemią. Czego pragnąć więcej niż wiercącej się kobiety, która w
jednym momencie gryzie, drapie oraz ściska cię mocniej? Moje zwiotczało ciało
jednak zareagowało dosyć szybko, stare nawyki nigdy nie zanikają. Wykonałem
wiele niekontrolowanych kroków by odzyskać władzę nad grawitacją swojego ciała.
Miotające się kilogramy w moich rękach, nie pomagały mi wcale.
-Uważaj jak idziesz, chcesz nas zabić?!-Krzyknęła
-Jakbyś mnie teraz nie dobijała, używając swoich zwierzęcych
wdzięków. To mógłbym spróbować nas dostarczyć do wyjścia, nawet w całości.-
Odpowiedziałem grzecznie
-Nie pyskuj, tylko nieś szybciej do domu, chciałabym zażyć
kąpieli i zjeść coś lepszego niż szpitalne jedzenie.- Zaczęła ironizować
-Gdzie mieszkasz moja pani?- Siliłem się na zachowanie
spokoju.
-Jeszcze się głupio pytasz, jak mogłabym kontrolować ciebie
bez opieki nad moim nowym nabytkiem.- Zaśmiała się, pokazując swoje białe
kiełki.
-To znaczy, że w tym momencie będę miał cię na swoim karku?-Rozpacz
wkradła się w moje słowa
-Oczywiście, że tak. Znaj moją litość, nad twoją marną
osobą.
-Jeszcze piętnaście minut drogi do domu, wytrzymaj bez
kręcenia się. Nie jesteś wcale taka lekka
-Osz ty kundlu.
Tak naprawdę
jej ciężar pomimo swej niechcianej winy, przynosił mi ukojenie. Wygląd jej
zmienił się na bardziej delikatny. Zadziwiające jest to jak kobieca fryzura
może zmienić wygląd noszącej. Wcześniej kruczo czarne długie włosy, teraz
zamieniły się. W stopniowo przykracane włosy z tyłu, z przodu dominowała
jednostronna grzywka opadająca na prawe oko, dodające jej uroku. Lekki makijaż
nadawał jej skórze aksamitnych rumieńców, co idealnie kontrastowało z
wojowniczym wyrazem twarzy. Pomimo tego, że mówiąc teraz to , wszystko widzi
się jak misz-masz. To misternie zostało splecone w jedną całość. Niczym przez
ręce najlepszego złotnika, lub kowala losu. Przecież utkanie tak cholernie
agresywnego i pewnego siebie charakteru w ciele tak delikatnym a jednocześnie
silnym i nieustępliwym. Wiąże się z wielkim ryzykiem niepowodzenia. Tutaj mamy
efekt spełnionej misji. Który raz to raz zagłębia się w mojej skórze
pozostawiając na niej krwawe bruzdy. Zakładam że będę musiał poprosić Katie o
opatrunek, i to całkiem sporej wielkości.
-Zbliżamy się, proszę rozluźnij się. Twoje niekontrolowane
spięcia, ranią mnie.-Uśmiechnąłem się przez pryzmat bólu
-Wybacz nie kontroluje jeszcze moich nowych przymiotów. Poza
tym kto dał ci czelność, do narzekania na cokolwiek. Gdy niesiesz moje
doskonałe ciało?
-Mogę zawsze cię puścić- zacząłem rozluźniać chwyt.
-Nawet nie próbuj otwierać swoich rąk dalej, jeżeli życie ci
miłe- Złowrogo się uśmiechnęła.
-Widać Fenrir, dodał do ciebie więcej agresji niż przy
pierwszym spotkaniu.
-Nie, to naturalne u naszej kobiecej stronie rodziny.-Dumnie
wypięła pierś, na tyle ile pozwalał jej mój uścisk.
-To jak wiele cholerstw jak ty nosi ta ziemia?- Zapytałem,
spinając mięśnie w oczekiwaniu na ugryzienie.
-Niewiele, zaraz co ty powiedziałeś! Pow…
Naszym
oczom ukazał się Jednorodzinny dom w kraterze po wybuchu. Na samym dole leżał ogród,
w którym brązowo włosa, skrzętnie sprzątała posiadłość z opadających liści. Dom
nie wydawał się duży na pierwszy rzut oka, jednak to było mylące. Kolory były
połączone w sposób płynny. Na tyle, ile da się znaleźć środek między ogniem a
wodą. Co dawało nam surrealistyczny wygląd. Efektem tak cudacznej pracy, były
spory z laleczką. Ten budynek pokazywał mi różnice między naszymi charakterami
lub tym, kto był dorosłym i tym, kto piastował rolę dziecka z niekończącymi się
marzeniami. W momencie kolejnych
sentymentów , które jak zwykle mnie nachodziły ostatnimi czasy. Podeszła do nas
bezszelestnie Katie, ubrana w strój ogrodniczki. Całkiem przyzwoicie na niej
leżał
-Witaj paniczu oraz nieznany mi gościu.- Uśmiechnęła się
miło
-Witaj, jak tam moje przysmaki? Mam nadzieje ,że zrobiłaś
dla mnie ich dużo, a dla niej daj jakiś duży kawał smażonego mięsa.- Rozluźniłem
się słysząc znajomy głos.
-Tylko poproszę o medium rare
-shh- wykorzystała element rozluźnienia, wbijając mocniej
swoje pazury.- Zabierz je od moich mięśni
-Słucham?-Spytała skołowana Katia, przychylając głowę w bok.
-To akurat było skierowane do mnie, twój panicz nie ma
manier.
-Ale ma za to ogrom ran na barkach, proszę przyjdź później
mnie opatrzyć.
-Tak jest!-Rzekła radośnie.
Przeniosłem
ją przez drzwi główne naszego nowego więzienia, które nim było przynajmniej do
mnie. Skierowałem się od razu do salonu. Wszystko ,co zostawiłem w danym
miejscu leżało na swoim miejscu, tylko teraz poukładane. Ten robot jest
niesamowity, jakże niezmiernie cieszę się że go kupiłem, przynajmniej nie muszę
się męczyć ze wszystkim samodzielnie.
-Wolałabym, jednak byś zamiast do salonu zaniósł mnie od
razu do sypialni. Jestem dosyć zmęczona
-Przecież jeszcze nawet nie pomyślałem gdzie będziesz spała.
Rzekłem znudzony.
-To chyba oczywiste, że w twojej sypialni. Prawdopodobnie
jest tam największe łoże, a ja potrzebuje jak najwięcej miejsca z swoimi
ranami. Więc jako dobry właściciel domu, ugość mnie dzisiaj bez szczekania.
Dobrze?- Spytała, dodając do tego perlisty uśmiech
-Oczywiście- odpowiedział musztrowo.
Gdy
ruszyłem w stronę pokoju, który znajdował się na piętrze. Został zaprojektowany
tak by wyglądał jak łódź na wzburzonym morzu. Która miała dawać ci spokój, oraz
spoczynek wszystkich doznań. Czarne kolory oraz onyksowa pościel dawała duszy
odpoczynek.
-Jesteśmy na miejscu, jeżeli czegoś będziesz potrzebować
pytaj Katie. Zna ten dom lepiej niż jego właściciel.
-Dobrze- mruknęła niemrawo
-Zatem dobranoc- zamknąłem drzwi za sobą.
Kierując
się w stronę barku w pokoju głównym, zauważyłem moją pokojówkę, była nadzwyczaj
niespokojna i wyrzucona z swego rytmu prac domowych. Więc co mogło ją do tego
zmusić , przecież była w tym doskonała, a teraz pomijała wiele miejsc. Tak
jakby sprzątanie miało tylko oczyścić jej umysł, by skupić się przemyśleniach.
Więc dlaczego jak robota, ona cholernie przypomina człowieka. Co jest nie tak w
tym świecie. Gdy płoniesz cały świat jest przeciwko tobie, wszystko wokół
ciebie jest dziwne i niepoprawne. Problemy mnożą się jak na zawołanie, a
wygrane przychodzą ciężko. Jednak gdy wytrwasz tą burzę, zawsze po niej
przychodzi słońce. Więc jaki mam powód by walczyć z morzem, kiedy mogę sięgnąć
pierdolonego słońca. Niech moje życie teraz zacznie się na nowo, tym razem to
ja będę dyktował warunki. Do tego potrzebuje uzyskać wysoką pozycję. Wydaje się
to możliwe z tymi możliwościami.
-Katie wychodzę, nie czekaj jak zawsze na mnie
Chwyciłem
pierwszą lepszą książkę , która stała jak na zawołanie w przedpokoju gdzie
znajdowały się biblioteczka oraz kratownica z trunkami. Wyszedłem z domu,
rzucając tylko cień uśmiechu w stronę moich własności. Szedłem spokojnie pomimo
tego, że deszcz ciął z zdwojoną siłą, nie zwracałem na niego szczególnie uwagi.
Kroczyłem ciemną drogą, w stronę coraz bardziej jaśniejszego wzgórza. Stanowił
on dla mnie swoistą przystań, w której sumowałem wszystkie swoje smutki oraz
motywacje. To tutaj dorastałem mentalnie, to tutaj zaczęła się moje kariera
zabójcy. Nie jestem dumny z tego, kim się stałem. Jednak jestem dumny z bycia
ukochanym najlepszej kobiety, jaką kiedykolwiek mogłem trzymać w swoich
ramionach. Dostawałem wszystko, co chciałem, to ona nauczyła mnie żeby nie być
tchórzem. Bo ten świat to nie jest słońce i tęcza. Ta ziemia jest pokryta krwią
marzycieli, o lepszym świecie. Książkę którą wziąłem z sobą opowiada o tym,
jakie były zamiary innych ludzi. Są one zbyt staroświeckie i nie przystosowane
do życia, w którym teraz się znajdujemy. Jednak daję jedno, że dzień miecza
jeszcze nie zginął. Honor, duma i zmiany to jest to co każdy człowiek posiada.
Idealista to ktoś to jest perfekcyjny, ja stanę się bestią. Będę codziennie
przekraczał swoje sny, będę czymś więcej nic zabójcą, będę cieniem. Zawalczę o
ich drogę, zabiję każdego, kto przeciwstawi się mojemu słowu. Może tak po
prostu miało być, może po to cierpiałem by wydobyć z siebie coś więcej. Każdego
dnia podejmowałem się walki z wiatrakami, która za każdym razem wyglądała tak
samo. Bolała , nie pozwalała na nic. Mój instynkt był zakłócony, czy ona by
chciała mojego cierpienia. Zawszę będę nosił jej część w moim sercu. Zawszę
będę dążył do tego by stworzyć miejsce na ziemi , w którym dzieciaki dotknięte
bólem, miały szanse żyć normalnie. To chyba jedyna rzecz w moim życiu, która
nie bierze się z zabójstw, skalpowania, wymuszeń i skurwysyństwa. Jestem czymś
co może dać im szansę. Więc pomimo tego że cierpiałem, dlaczego ma cierpieć
ktoś więcej. Może ich plan ma znieść wojnę, będę ich psem. Niech robią cokolwiek,
gnę się przed twoim duchem lana. Koniec strachu i życia przeszłością, cień
wystarczająco się nakarmił się mną. Teraz pora pokazać mu jego miejsce.
Progress nadchodzi, wizja lepszego siebie. Pomimo że prawdopodobnie samotnego
jednak tworzącego, budzi w mnie prawdziwe emocje. Wolę , chęć walki oraz
najważniejsze iskrę. Pora zapłonąć.
-Wreszcie zrozumiałeś pewne rzeczy?- Ktoś zapytał- Nie
próbuj się odwracać.
-Jeżeli pytasz o mnie, to nadal nie wiem dlaczego to tyka
się mnie. Jednak wiem że rzucę wyzwanie nawet bogom. By wywalczyć wolność sobie
i stworzyć kawałek ziemi godny normalnego życia.
-Twoje słowa brzmią ironicznie, w ustach mordercy jakim
jesteś i się staniesz. Miałam ostatni sen przed śmiercią. Powiedział on mi
jedno, że z bogami na pewno zetrzesz się w niedalekiej przyszłości.
-Więc będę gotowy by walczyć o to czego pragnę.
-Dam ci klucz, do twojego umysłu.
-Czym on jest?
-Twoją wolą oraz brakiem wątpliwości że cokolwiek ci się w
życiu powiedzie. Teraz wracaj, tam gdzie cię oczekują. Zacznij żyć. Byłam z
tobą, to był zaszczyt.Więc teraz, chciałabym tylko byś był szczęśliwy, nie próbuj
się mścić, to boli. Byłam kimś, kto był gorszym niż ty. Teraz wiesz kto mieszka
w moim ciele. Nie wszystkie jesteśmy złe, zostałyśmy stworzone na podobieństwo
bogów. Jednak nasz wynalazca dał nam duszę. Jedne się zbuntowały, inne walczą
za bogów mitologii. Więc uważaj, wszystko co teraz się zacznie będzie dotyczyć
walki o życie. Kiedy będziesz myślał że przegrasz, porażka jest gwarantowana.
Gdy zmienisz swoje nastawienie, twoje szansę się zwiększą nieprawdopodobnie.
-Lana gdzie się teraz znajdujesz, nadal mam ochotę pomimo
wewnętrznych zmian. Na zabicie pozszywanej księżniczki. Jednak jak sama
powiedziałaś, nie ma to sensu. Więc dlaczego przychodzisz do mnie teraz.
-Powiedzmy że chciałam się odwdzięczyć, za spędzony wspólnie
czas. Za miłość jaką mnie obdarzyłeś oraz jaką mogłam ci dać. Natchnąć cię do
czegoś więcej, niż tylko zabijania.
-Rozumiem, więc żegnaj.
- Postaraj nie oceniać się, posiadaczki mego ciała. To już
się stało oraz przestań się obwiniać.
Ruszyłem
w stronę domu biegiem. Pierwszy raz w moich oczach pojawiły się łzy. Pragnąłem
tylko teraz się położyć i zacząć działać następnego dnia. Moje ciało było
nadszarpnięte po walce. Mięśnie popadły w dystrofie, mój refleks oraz
wytrzymałość nie jest tak dobra jak była. Boże ona była cholernie trudnym
wyzwaniem. Mam nadzieję że już więcej nie spotkam na swej drodze żadnej innej
kobiety. Wystarczy ich już w moim życiu, zatem gdy już stoję u wrót mojego
piekła. Wkroczę do niego chociaż by nie budzić nikogo w domu. Właściwie po co
ja brałem tą butelkę , skoro nie mogłem nawet z niej skorzystać. Gdy piekło
daje ci broń , a niebo klucze co wybierzesz? Oczywiście że butelkę z dobrym
trunkiem. Nie zapalając światła wkroczyłem na piętro, zatrzymując się przy
sypialni gdzie usłyszałem dźwięk fleta oraz dziwną pieśń.
Cień rzucony na nas
Dzieci wojny,
zjednoczone pod jednym sztandarem
Mkną w stronę nieba
Oczekując na lepsze
życie
Huragan uczuć zmusza
ich do walki
Boże jedyny przebacz
Grzeszymy swoimi
uczynkami
Daj nam młot na nasze
winy
Nie krzycz, nie
kochaj
Po prostu nam
przebacz
Wpuść przez swoje
wrota
Dając ten jedyny
promyk
Nadziei na lepsze
jutro
Zapomnij o nas
Wybacz
Zabij, skrzywdź
Tylko wpuść przed swe
oblicze
Jej
ogon poruszał się tak hipnotyzująco. Zatracając się w uczcie serwowanych dla
mych uszu. Butelka kolejny raz mimowolnie, drgała przy moich ustach. Dlaczego
nie widziałem tego, jaka ona jest ładna. Alkohol czyni ludzi bardziej
otwartymi, zabierając im rozum. Zresztą komu to potrzebne.
-Wejdź tu Kundlu, jeżeli i tak masz zamiar warować przy
drzwiach- rozbawiona popatrzyła na mój niemrawy krok.- Zadziwiające, że taka
ilość alkoholu cię nie powaliła.
-Po prostu zamilcz i zaśpiewaj mi cokolwiek związanego z tobą.
Nie czuj się lepsza, bo jesteś na mojej łasce, będę poił się tym tak samo jak
tym alkoholem. Nie znosisz tego, widać to po tobie. Jednak nie narzekałaś gdy
niosłem cię na rękach.
-Odważny jesteś piesku. Czy aby alkohol nie rozwiązał ci za
bardzo ust?
-Może nie aż na tyle, by uważać cię za kobietę.- sarknąłem
-Ciekawe dlaczego jednak twój wzrok ciągle mnie pożera.-
Uśmiechnęła się
-Widać dawno nie czułem kobiecego ciała tak blisko, jak
teraz. Tak dawno nikt nie był w mojej woli. To takie przyjemne- Rozmarzyłem się
-Więc o czym chcesz posłuchać, zanim dojdzie do zamieszek w
twoim pokoju?
-Katia!! Przynieś mi jeszcze wina?- Krzyknąłem- Też chcesz ?
-Nie odmówię, jeżeli twój mrok wisi nad tobą.
--Dlaczego jesteś taka władcza w stosunku do mnie, przecież
nasza walka skończyła się remisem. Więc dlaczego robisz z tego niesamowitą
wygraną? Przecież pokonałem cię bez użycia magii.
-Rzeczywiście masz rację, więc dlaczego?- Zamyśliła się-
Prawdopodobnie to cecha uzyskana po matce. To ona trzymała wszystko w rydzach
-A takie niegrzeczne wilczątko jak ty, kto będzie trzymał na
smyczy? Spytałem zbliżając się do niej o krok od jej pięknej twarzy. Może ja
wziąłbym na siebie to brzemię?- Zapytałem retorycznie
-Naprawdę uważasz że jestem taka ciężka?-Zażartowała- Jesteś
bardzo ciekawy szczeniaku. Jednak to ja nadal mam nad twoim wnętrzem władzę.
-I nie tylko- mruknąłem
-Więc przestań mi tu pomrukiwać i delektuj się moją sztuką-
Mówiąc to położyła palec na jego wargach
-Więc o czym będzie?- grzeszny uśmiech pojawił mi się na
ustach
-Ballada o zakochanych z starych dziejów tej ziemi. Możliwe
że ci się spodoba
Przygryzłem
go, tak bardzo mieszane uczucia w mnie teraz krążyły. Nigdy nie spodziewałem się
znów je odczuwać, to będzie ciekawa znajomość. Dźwięk instrumentu znowu dał o
sobie znać, tym razem bardziej melodyjnie
W
zimę czekam na ciebie
Przy wierzbie płaczącej
Opowiadającej miłosne historie
Czekając na ciebie nieustannie
Wciąż przy tym samym pomniku
Miłości nieskończonej wyciągniętej z otchłani
Setki, tysiące kropel snów wylanych w drzewo
Przy którym wyznawaliśmy swe grzechy
Grzechy słodkie i śmiertelne
Poznaliśmy smak śmiertelnej przyjemności emocjonalnej
Trwając za twoją obietnicą
Stałem na śniegu czystym i pięknym jak twoja dusza
Teraz Starożytny stwór opowiada naszą historię porwaną
Przez ludzką zachłanność szybkości i głupoty
Patrzyłem jak twe ciało opada jak płatek śniegu
Uśmiech na twej twarzy nie zgasł do końca twej drogi
Gdy oglądałem twe ciało w strzępkach, wciąż płakałem
Prosiłaś, błagałaś, wciąż powtarzałaś że wygrasz
Przegrałaś z przemysłem ludzkim wciąż niezniszczalnym
ŚcierałaśMOJE
łzy pustki
Odchodziłaś z tego świata, zostawiając ślad swój w mym szaleństwie
Wprowadzając mnie w wieczne cierpienie
Sprowadzając mnie znów na samo dno
W mojej wyobraźni kreuje naszą przyszłość
Wciąż martwą , drażliwą wciąż nieśmiertelna.
Tracę kontrolę nad swoimi marzeniami
Przedzierasz się przez nie swoim słodko trupim głosem
Wciąż naturalnie zachęcającym do spróbowania twoich zimnych ust
Wciąż czekając na ciebie przed ołtarzem naszej przyszłości trwam przy tobie
Gwałcony przez dotyk innych wciąż pragnę twojej bliskości
Nieśmiertelnie porwany przez ciebie
Logika świata zabrała mi ciebie z naszego świata
Wolnego od wojen codzienności i życia w ciągłej grozie
W grocie naszego królestwa wciąż kreśliliśmy wzory naszej przyszłości
Nie zrażeni parliśmy do przodu by uniknąć szczeliny w której mnie znalazłaś
Małego nieposkromionego chłopca
Wciąż trwam przy naszej pamiątce ...
Powoli
moje ciało osuwało, się pod tą piękną opowieścią. Mógłbym słuchać jej w
nieskończoność. Brak mi tylko jej ciepła, jednak ogon przy mojej ręce
całkowicie mi starczy. Zacząłem nim się bawić. Zabawnie, nawet nie próbowała
się temu opierać