Dlaczego Londyn zawsze płacze w
dzień sądu? Nieważne czy osoba ta jest winna lub nie. Niebo w dzień pracy
zabójców jest zawsze ciemne, niczym ukryte części ich dusz i marzeń. Być może
kiedyś trafi się ktoś z jakąś iskierką w duszy, która będzie cieszyć nasze
państwo-miasto. W mojej ciele pustka pokrywa coraz bardziej zakamarki
astralnego ciała. Czy się boję? Kto by się wątpił w siły nadprzyrodzone, które
rządzą twoim losem. Problem powstaje wtedy, gdy ty po prostu olewasz te prawa i
pniesz się swoją ścieżką, Nie mam nic do stracenia, dom będzie stał jeszcze
wiele lat po mojej śmierci. Moja Katie sama będzie dbać o dom a konserwator o
nią. Więc koło wzajemnej adoracji się zamyka. Kim jest mój cel, jakie posiada
zdolności? Jeżeli jest szermierzem, to włada tylko mieczem? W tym pieprzonym
świecie nic nie wiadomo. Co oni wynajęli lub kogo do swoich celów? Boże broń
tylko przed magią, jeżeli tam u góry ktokolwiek jest
-.-
W
wielkim piętrowym budynku, który wyglądał niczym tort weselny tylko stu
piętrowy. Znajdowały się dwie kobiety. Bił od nich chłód, tak zimny że czuć
było go poza salą bojową. Milczały, lecz
język ich ciał wskazał że badają swoje umiejętności oczami. Pozszywana
białowłosa, wyglądała niczym misternie zrobiona lalka. Ciało jej wskazywało na
niewinność, lecz dusza grzmiała i żądała. Aura pokrywała jej delikatne
kształty. Druga długowłosa stała w bojowej pozycji jakby oczekiwała ataku. Jej
warkoczyki splecione do samej skóry podrygiwały nieznacznie z każdym ruchem jej
głowy. Przypominało to istny taniec węży o czarnym niczym noc odcieniu. Duże
zielone oczy pokazywały iskierki gotowości oraz braku stresu. Pełne czerwone
usta zaczęły się otwierać
-Więc czego oczekujecie ode mnie?
-Masz pokonać i nie zginąć cienia,
to zadanie nie wydaje się trudne dla posiadaczki Fenrira
-Musicie mieć niesamowite pokłady
pieniężne, że zgodzili się na wynajem moich umiejętność.-Przechyliła głowę w
bok
-To akurat twój najmniejszy
problem, skup się na zadaniu. Nie oczekuj ataku z zaskoczenia, byłabyś pewnie
martwa ,szybciej niż o tym teraz pomyślałaś
-Zadziwiająca jest twoja wiedza
Maszkaro, czym walczy?- Białogłowa drgnęła słysząc obrazę.
-Dwa sztylety, dobrze wyuczony
walcząc wręcz. Genialny taktyk.-Odpowiedziała beznamiętnie- Niedługo powinien
zawitać w progi tej Sali, lepiej się postaraj. Nie chciałabym interweniować i
tracić jego emocji i zła kryjącego się w nim.
-Czyli moim zadaniem jest
stworzenie dla was pieska śmierci?-Rzekła milcząco
- Nie ty masz go po prostu
oszołomić i zakuć. My go wytresujemy.- Odpowiedziała łagodnie
-Chcecie pozbawić waszego
najlepszego zabójcę honoru, podoba mi się to. – Strzeliła biodrami\
W
Sali do walk zaczął padać śnieg. Powoli odmierzając czas, lodowa wojowniczka
zaczęła się przygotowywać do walki. Poznając ekwipunek przeciwnika, pozbyła się
ciężkiej broni. Co zostawiło ją w przyległym do ciała tunice oraz rozłożystych
spodniach, których nogawki zostały ściśnięte bojowymi tytanowymi butami.
Zmaterializowała miecz oraz dużą tarczę. Oczekując siadła czekając na swojego
przeciwnika.
-.-
Mijałem przechodniów,
nie zwracając na nich uwagi. Przygotowywałem umysł na wszystko, zawsze
uważałem, że im mocniejszy przeciwnik tym lepiej dla mnie. Jeżeli go pokonam to
większa chwała dla mojej osoby, gdy mnie zabije to chociaż zrobi to z honorem.
Więc już jestem na miejscu pora wejść. Coś w mnie wpadło, zauważyłem tylko
białe włosy i blizny. Nie zdążyłem jej się nawet przyznać. Tylko kolor włosów
mnie przyciągnął do jej skrzywdzonej osoby. Swoisty narkotyk dla mojej duszy ,
zresztą jak każdy egzotyczny kobiecy wygląd. Cóż pora ruszyć się z miejsca, by
wbić się w tego molocha. Ile to cholerstwo ma pięter. To prawdopodobnie będzie
najwyższe piętro, może po prostu kogokolwiek spytam.
-Witaj, czy mógłbym ci
przeszkodzić ?- Spytałem nieznajomego wysokiego oficera
-Kto ty? Dlaczego zaczepiasz
wyższego rangą psubracie!- Zdenerwowany wykrzyczał wszystko na jednym oddechu.
-Ja.. Przepraszam. Chciałem tylko
spytać, jak dostać się do major damy naszej jednostki
Przynajmniej
czasy szkoły oficerskiej nie zatraciły się w mnie tak bardzo, by zapomnieć jak
podać prawidłowo nazwę najwyższego rang ą wojownika.
-Jedź na najwyższe piętro, życzę
szybkiej rekonwalescencji.
-Tak jest i dziękuje! -Wyprężyłem
się
Więc
komu w drogę , temu szpital na przystanku? Dziwną mają tutaj etykietę. Tylko
ten sam wkurzający dźwięk, który ogłasza przybycie windy. Nie czuję nikogo poza
tym zagubionym człowiekiem na tym piętrze ani na wyższym. Czyli to jednak
wszystko prawdopodobnie jest ukartowane. Niech ktoś mnie zbudzi z tego snu.
Niech moje życie w tym momencie przejdzie w cień, wyostrzy mój umysł. Pora
pozbyć się tego ścierwa z swojego ciała. Same spodnie wystarczą. Nic nie będzie
mi ograniczać ruchu. Kwestia zaskoczenia została pominięta. Nie lubię gdy
zabierają mi pole do popisu. Piętro pięćdziesiąte piąte, ostrza już gotowe.
Siedemdziesiąte , moje ciało jest gotowe. Setne, to już czas na przygotowanie
śmierci.
-Witaj, czekałam na ciebie
kundlu.- Rzekła nieznajoma uśmiechając się.- Nie masz nic przeciwko że będziemy
walczyć na moich warunkach?
-Czy mam jakikolwiek wybór?0
mruknąłem
-Zawsze możesz się poddać – Powiedziała chwytając się złączając
obie ręce pod piersiami- Oddać się mojemu nordyckiemu urokowi
-Jesteś śliczna, dlatego ciężej
będzie mi ciebie zabić.
-Więc zatańczy kundelku,
Auuu!!!!!! – Zawyła
- Co ty do cholery.
Ruszyła
z miejsca powoli, ciągle badając mnie swoimi wielkimi oczętami. Ruszyłem
również ja używając od razu przyśpieszenia. Niech walka trwa na moich zasadach.
Uderzam całą siłą jaką posiadam. Blokuje tarczą, Wpycham sztylet w lukę
powstałą po zasłonięciu się tarczą, wyrywa mi sztylet z ręki i go odrzuca. Co
za wredna..
-Co jest kundelku, tylko na tyle
cię stać?- Zakpiła- Opisywali cię lepiej.
-Za dużo szczekasz, moje oczy cię
poznały teraz pora na ciało!
-Jesteś tego pewien ?
-Nie, ale nie mam nic więcej do
powiedzenia, więc…
Ruszyłem,
postawiłem teraz na szybkość. Skoki, małe kroczki zwody ciałem, pchałem,
uderzałem, sztyletowałem. Wszystko odbijała, jest cholernie potężna w obronie.
Do tego prawie się nie porusza. To będzie niesamowicie ciężki pojedynek. Znowu
ten sam schemat, jednak tym razem się odsunęła. Ruszyłem na nią, nagle
wykonałem niski pad oraz odbicie w przód. Jest po niej, teraz tylko głęboko
ciąć. Nawet nie zdążyłem wykonać żadnego ruchu ręką. Uderzyła mnie biodrem z
tanecznego ruchu, przynajmniej ją kopnąłem. Wyrzuciła mnie z swojego kręgu,
znowu krążyłem wokół niej. Śnieg pozostawiał moje ślady, stawał się coraz
bardziej wydeptany oraz śliski. Cholera jak wszystko ma cię zerżnąć to zrobi to
w najgorszym momencie .
-Wuff zbliżyłeś się do mnie bez
używania magii! Na co czekasz? Użyj czegoś w tym momencie.- Niecierpliwiła się
-Po co?
Ruszyłem
znowu do natarcia, jej tarcza coraz bardziej opadała, co znaczy że moje kocie
ruchy zaczynają działać. Pora zmienić taktykę, jak ona mnie nazwała? Kundlem!
To kundel teraz pokaże jej kiełki. Zacząłem nieregularnie do niej podchodzić to
podbiegać, unikając sztychów oraz okrężnych ciosów miecza. Znowu utworzyła się
luka, tym razem jednak po prostu wbiegłem. Uderzyłem, pojawiło się coś
miękkiego na drodze mojego sztyletu. Trafiłem! Auu przejechała po moim lewym
boku, znowu wycofanie. To tylko powierzchowna rana.
-Rzeczywiście nie myliłam się co
do twojego opisu kundlu, teraz pora żebym ja przeszła do ataku.
Wyrzuciła
w powietrze tarcze oraz miecz by w tym samym czasie wyciągnąć z pokrowca
przymocowanego przy onucy buta flet. Wzięła głęboki oddech, zaatakowałem. Miecz
nagle pofrunął w moją stronę, a ona odskoczyła zwiewnie w drugą stronę. Cholerna
kobieta, co ona posiada jeszcze w swoim arsenale. Niesamowita obrona, to chyba to,
na czym skupia swój styl, pora przejść a raczej postarać się zaatakować bez
broni. Schowałem sztylety. Usiadłem w miejscu, złożyłem swoje ciało do pozycji
lotosu i czekałem.
-No i czego tak siedzisz na
zimnie, wilka złapiesz- Zażartowała
-Wydaje się że jednego już muszę
się pozbyć, to chętnie wezmę twoje oczęta na pamiątkę.
-Wrrr, jednak nawet nie posiadasz
manier.- Warknęła
-No już nie warcz na mnie, to był
komplement.
Nie
zdążyłem nic więcej powiedzieć, tym razem ruszyła na mnie. Jej osprzęt wirował
wokół niej. Jedyne co zauważyłem przed uskoczeniem, że każdy jej ruch w prawą
stronę lub lewą stronę odpowiada za inny ruch ataku oraz obrony. Jednak jest
realnie przypisany do jej rąk, co jest ciekawą taktyką. By móc użyć swoich
zdolności muszę się do nie j zbliżyć. Więc czekam w miejscu, znowu w tej samej
pozycji i obserwuję. Czy się denerwuję? Dlaczego? Ona jest typem obrońcy by
wygrać ten pojedynek musi zaatakować, więc po prostu zbiorę w sobie odpowiednią
ilość spokoju by wykonać mój manewr . Dalej poruszała się w swoim tanecznym kroku, ruszyła tym razem
dynamicznie. Prawa strona dominuje, co ona tam trzymała. No tak pędzące drewno
mówi wszystko. Uniknąłem, wykonała krótki ruch w przód razem z ukłonem. Miecz
uderzył z góry, jednak znowu zostawiła lukę. To nic że oberwę. Mogę ją zabić,
pomimo szarpnięcia jakie poczułem. Podbiegłem do niej ile sił w nogach.
Uderzając w piszczel, cholerny tytan. Jednak wyprostwała się, teraz goniec bije
królową.
-Cisza!
Jej
ekwipunek bojowy padł nieżywy, ona chcąc grać dalej na flecie próbowała
uciekać. Jednak jej magia już nie działała. Teraz została brutalna walka, tutaj
ja dominuje. Kopnąłem ją mocno w brzuch, zgięła się w pół. W trakcie
prostowania się, złamałem jej nogę niskim kopnięciem. Dźwięk jaki wydają
połamane kości, był teraz moją melodią. Teraz ja zagram, ale na jej ciele.
Złapałem ją jednorącz i wyrzuciłem w górę, wyskakując za nią w powietrze.
Złapałem w powietrzu sierpowym, skręciłem tułów, i z całej siły odepchnąłem się
od niej. Co zaafektowało tym , że uzyskałem większą wysokość, a ona runęła w
dół w ciszy. Przysiad na suficie pozwolił mi skumulować, jeszcze więcej energii
oraz trochę czasu by wziąć sztylet w rękę i pomknąć w dół. Każda sekunda lotu,
wydawała śmiertelne echo śmiechu. Tak zawsze brzmi ballada między wojownikami.
W końcu walczy ciało, mózg może pomóc. Tym razem miałem po prostu więcej
szczęścia niż rozomu. Jednak nie zauważyłem tego , że jakimś cudem pozbierała
się z ziemi i zaczęła znowu warczeć. Zaraz to się skończy. Cholera ona zaczyna
się przeobrażać.
-Wreauuu- Potężny ryk
-Znowu…
Wybuch
soniczny mnie odrzucił mnie w dal. Czuje się oszołomiony, znowu coś nowego.
Zaraz co ona robi przy mnie i dlaczego lecę na ścianę. Cholera jest twarda, wykonałem
nieznaczny skręt stóp by uniknąć przerwania mojej głowy od reszty kręgów.
Odskoczyłem oraz pobiegłem na koniec Sali. Kurwa mać, gdzie oni wytwarzają tak
piekielnie odporne dziewczyny, zaraza tego świata. Chociaż przyjemna. Zmiany w sylwetce,
które uzyskała, to piekielnie szpiczaste uszy. Które wyglądają aksamitnie że aż
chcę się je pogłaskać. Czarno biały ogon, który teraz wisiał w jednym miejscu ,
pokazywał jej spokój, pomimo poniesionych ran. Długie pazury były gotowe do
ataku, cała reszta uzyskała jeszcze bardziej kobiecy wygląd. Tak jakby to coś w
środku posiadało zwierzęcy magnetyzm.
Oczywiście była kobieca przed przemianą, jednak teraz to się jeszcze bardziej zmieniło. Gdy ruszyła znowu do ataku, każdy mięsień aż drgał i się rwał do wykonania swojej pracy. Starliśmy się pomimo zablokowania, oberwałem w bark. Dłużej tak nie pociągnę, jednak może jest coś mogę zrobić. Tylko muszę się zatracić w cieniu. To może być ryzykowne. Zresztą tańcząc z nią na śmierć i życie wiem że cokolwiek nie zrobię i nie wezmę ryzyka w swoje ręce. To zdechnę jak pies, pod naporem jej ataków. Ciągle skakałem, jednak dosięgła mnie. Trafiła prawdopodobnie w wnętrzności poniżej klatki piersiowej.
Oczywiście była kobieca przed przemianą, jednak teraz to się jeszcze bardziej zmieniło. Gdy ruszyła znowu do ataku, każdy mięsień aż drgał i się rwał do wykonania swojej pracy. Starliśmy się pomimo zablokowania, oberwałem w bark. Dłużej tak nie pociągnę, jednak może jest coś mogę zrobić. Tylko muszę się zatracić w cieniu. To może być ryzykowne. Zresztą tańcząc z nią na śmierć i życie wiem że cokolwiek nie zrobię i nie wezmę ryzyka w swoje ręce. To zdechnę jak pies, pod naporem jej ataków. Ciągle skakałem, jednak dosięgła mnie. Trafiła prawdopodobnie w wnętrzności poniżej klatki piersiowej.
-Wybacz, lecz teraz zginiemy
razem
…………………………………
Księżniczka
Londynu obserwowała walkę z ukrytej komnaty, śledząc każdy ruch mężczyzny.
Przypatrywała im się swoim metalicznymi tęczówkami. Za każdym uderzeniem w zabójcę , jej mina się smuciła i analogicznie , gdy trafiał
Przypatrywała im się swoim metalicznymi tęczówkami. Za każdym uderzeniem w zabójcę , jej mina się smuciła i analogicznie , gdy trafiał
-Wydaje mi się że powinnaś zainterweniować, gdyż możemy
stracić naszą główną broń- Rzucił
pochmurnie
-Przypatrz się uważnie na nich. To
już nie jest walka, teraz każdy z nich wykonuje swój ostateczny ruch. Nikt nie
chcę tego przegrać. Tak wygląda sztuka gdy ścierają się z sobą totalna obrona z
destrukcją. Coś musi upaść pierwsze.- Jak zwykle beznamiętnie wyznała to co
myśli. To nie jest , jeszcze ten moment
Za
szyby było widać. Jak mężczyznę zaczynają pokrywać cienie, zezwierzęcona forma
najemnika, uciekła w tył. Również zaczęła gromadzić energię w pazurach. W tym
momencie ścierały się z sobą dwie destrukcyjne siły. Cień ruszył na wilka, który
nic sobie z tego wszystkiego nie robił. Również atak cienia nie zadziałał.
Jednak następne kopnięcie było już odbite, co wyrzuciła wilka w tył. Przed
kolejnymi szybkimi krokami, które wyglądały jak teleportacje. Wilczyca obrywała
coraz bardziej. Kolejne naznaczenie, kolejna seria uderzeń. Wydawałoby się
obserwatorowi że to już koniec nordyckiej kobiety, jednak ona po prostu wrzasnęła.
-Szpony Fenrira
Zaciekłe
machnięcia wzmocnionymi pazurami zostawiały ślady na skórze Gabriela, jednak on
nadal parł. Atakował, unikał, szukał oraz ukrywał ciągle swój zamiar. Ślady
zaczynały świecić, pochłaniając światło z otoczenia Fenrira. Dotknął jej trzeci
raz. W tym momencie powstał ogromny wybuch , który stworzył dziurę w ścianie
sekretnej sali.
…………………………….
Zostałem
wypluty przez cień. Ledwo żywy, jej rany są takie same jak moje. Czyli
prawdopodobnie przeżyjemy to. Opadający kurz ukazał mi dwie sylwetki. Jedną
widocznie delikatną drugą potężnie zbudowaną. No to chyba po mnie , nagle coś
poleciało w moją stronę. Zakotwiczyło się na mojej szyi, szarpnęło mnie w
stronę ziemi. Smycz, naprawdę teraz zrobili z mnie psa. Dym opadał, a ja miałem
okazje zobaczyć mi znajome włosy oraz twarz, jednak teraz całkowicie połatanej.
Tracę przytomność, ponieważ mój wzrok się osłabia. Więc po prostu się położę i
poczekam na swoje sny,
Małe powtórzenia i problemy z interpunkcją, ale to z reguły norma na każdym blogu.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - robi się coraz ciekawiej. Ta pozszywana to jego zmarła ukochana, jak myślę? I z tego, co mi się wydaje, dusza przebywająca w tym ciele chyba nie należy do niej. Pod koniec poprzedniego rozdziału odniosłam wrażenie, że jakimś cudem dusza tej dziewczyny jest w tym robocie - Katie. No ale to tylko takie moje luźne przemyślenia.
Czekam na ciąg dalszy i wyjaśnienia ;).
Only
To znów ja tylko z innego konta :D Na temat bloga już się wypowiadałam, ale..
OdpowiedzUsuńNominuję Cię do LBA ;)
Pytanka u mnie :D
http://jestes-wspomnieniem.blogspot.com/